* Artykuł adresowany jest zarówno do rozwodzących się kobiet, jak i do mężczyzn. Jedynie ze względu na bohaterkę i w celu uniknięcia chaosu pisany jest w taki sposób, jak gdyby adresatką była jedynie kobieta.
Kalina była z Tobiaszem 12 lat, z czego 10 w małżeństwie. Miesiąc temu wyprowadził się, odszedł do innej kobiety. Kalina cierpi. Cały czas płacze i ma o to do siebie żal, bo świadkami jej nieszczęścia są jej dzieci (córka 8 lat i syn 4). Chciałaby móc coś zrobić, żeby Tobiasz wrócił. On jednak twierdzi, że to definitywny koniec. Kalina zawsze pragnęła rodziny. Mąż, dom, dzieci – to były jej marzenia, nic innego nie chciała. Też nic innego się nie liczyło. Kalina zrezygnowała z pracy, zajęła się wychowywaniem dzieci. Odpowiadało jej to, była szczęśliwa. Nie wie jak będzie wyglądało jej życie teraz. Ma wrażenie, że życie po rozwodzie nie istnieje. Ona przynajmniej nie umie sobie tego wyobrazić. Zamknęła się w sobie. Nie odpowiada na telefony rodziny i przyjaciół. Nie chce odpowiadać na niewygodne pytania i kolejny raz odmówić wyjścia na kawę. Siostra Kaliny już zorganizowała jej pocieszająca randkę, ale jej nie w głowie inni mężczyźni. Ostatnio myśli tylko o jednym – kim jest ta kobieta? Jak wygląda, czym się zajmuje? W czym jest lepsza ode mnie? Jak Kalina zapytała męża dlaczego, odpowiedział, że się z nią nudził, że przy dzieciach się zaniedbała, przestała go fascynować. Mąż chce widywać się z dziećmi i brać udział w ich wychowaniu. Ale Kalina nie umie sobie tego wyobrazić. Będzie je zabierał do niej? Czy one ją poznają? Kalina jest wściekła, chciałaby się odegrać. Ale jak? Przecież nie dziećmi. Kalina nie może się powstrzymać, żeby nie myśleć o Tobiaszu. Wyzywa go od najgorszych. Głównie w myślach, ale czasem zdarza jej się coś chlapnąć przy dzieciach. No właśnie – dzieci…Kalina jest zagubiona. Nie wie czego im teraz potrzeba? Ich życie diametralnie się zmieni. Rozmawiać z dziećmi o tym co się stało? Jak? Kalina rozgląda się po mieszkaniu. Zdaje sobie sprawę, że mąż nie zabrał jeszcze większości swoich rzeczy. Chciał to zrobić kilkukrotnie, ale Kalina znajdowała szereg wymówek, żeby mu to utrudnić. Może łudzi się, że się rozmyśli? Może rzeczy Tobiasza naokoło pozwalają na ułudę tego, że to co się stało nie stało się? „Co robić, co robić, od czego zacząć?” – dopytuje Kalina.
Od urealnienia. Kalina rzeczywiście to zaprzecza rozstaniu, to ma nadzieję, że sytuacja się odwróci. Zaprzeczanie czy ignorowanie rzeczywistości nam szkodzi. Przedłuża proces żalu po stracie, odsuwa moment otwarcia nowego rozdziału w życiu. Urealnieniu sprzyjają: wymaganie od męża, żeby się wyprowadził, jeśli tego nie zrobił; zachęcenie go do jak najszybszego zabrania swoich rzeczy; powiedzenie o decyzji męża najbliższym; rytuały. Kilka uwag: jeśli masz dzieci, szczególnie małe, lepiej, żeby wyprowadzka ich ojca i zabieranie rzeczy odbywało się bez ich udziału. Trzeba je uprzedzić, przygotować na to, że np. jak wrócą do domu to będzie on wyglądał trochę inaczej. Ale dobrze zaoszczędzić im bycia świadkiem. Z relacji dorosłych pacjentów rodziców rozwiedzionych wiem, że przyglądanie się zabieraniu rzeczy przez rodzica odchodzącego było bardzo silnym przeżyciem. Powiedzenie o decyzji najbliższym nie ma na celu szkalowanie męża, ale mówienie o czymś głośno osadza nas w zaistniałej sytuacji. Rytuały – każdy może mieć inne. Znam osoby, którym pomagało spakowanie pamiątek po partnerze na strych, wysprzątanie mieszkania z intencją porządków w swoim życiu, zmiana koloru włosów, ale to od Ciebie zależy co uznasz za urealniający Cię rytuał.
Kalina pyta- co robić? Na początku możesz nie robić. Na początku masz przeżyć czyli pozwolić sobie na przeżycie emocjonalne. Dzieją się z pewnością z Tobą różne rzeczy. Tak jak i z Kaliną. Chaos, złość, żal, smutek, lęk – wszystkie emocje i stany są naturalne, zrób im przestrzeń. Daj im szansę wybrzmieć. Niepokojące jest, gdyby skrajny lęk czy dojmujący smutek przedłużały się na miesiące czy lata, ale w pierwszej fazie – wszystko co się z Tobą dzieje w emocjach jest „dozwolone”. Pamiętaj jednak – co innego emocje, co innego zachowanie. W emocjach może dziać się wszystko, ale to co z nimi robisz jest już Twoim wyborem i dobrze z tego wyboru skorzystaj. Nie zawsze działanie w silnych emocjach jest korzystne. Zanim coś zrobisz – chwilę ochłoń.
Jesteś smutna, masz żal. To normalne. Okres po rozwodzie można porównać do procesu żałoby po śmierci kogoś bliskiego. Może były partner nie umiera, ale odchodzi. A wraz z nim Twoje marzenia (o rodzinie, domu), plany (te najbliższe, jak i te najdalsze), a nawet życiowe cele i priorytety. Zajmie Ci trochę czasu ustalenie nowych. Opłacz czas jaki zainwestowałaś w związek, wszystkie rezygnacje, poświęcenia. Opłacz przeszłość.
Jesteś zła. W porządku. Złość się. Wygadaj się z tej złości przyjaciółce. Wybiegaj ją, wysportuj. Wykrzycz (w lesie, nad torami, nigdy na dzieci). Niech wybrzmi. I minie.
Boisz się. Że nie dasz rady, że sobie nie poradzisz. Że nie ogarniesz tego wszystkiego sama, że nigdy nikogo nie znajdziesz, że będzie Ci tak źle do końca świata. Nie będzie. Nie wiem ile to potrwa, jak szybko staniesz na nogi, ale wiem, ze wszystko się zmienia, mija. Z czasem.
Właśnie. Daj sobie czas. Nie nakładaj na siebie presji, że musisz, że natychmiast, że czegoś Ci nie wolno czuć, że chciałabyś szybciej. Zaufaj czasowi, niech robi swoje.
Kalina chciałaby móc zrobić coś, żeby Tobiasz wrócił. Czuje się bezsilna, bo nie może. No tak. Nie na wszystko mamy wpływ. To niełatwa do przyjęcia kontatacja, ale bez niej będziesz się miotać, szarpać. Niepotrzebnie. Mogłaś zrobić wszystko tak jak trzeba, ale to nie chroni Cię przed wpływem innych czynników, niż Ty sama.
Ale czy zrobiłaś wszystko jak trzeba? Kiedy emocje już nieco opadną możesz zacząć dokonywać analizy. Jakie było Twoje małżeństwo? Jaka była postawa męża? Jaka była Twoja? Co według Ciebie robiłaś dobrze i chcesz to uskuteczniać dalej? Co mogłaś zrobić lepiej i zrobisz to lepiej następnym razem? Wyciągnij wnioski. Nie po to, żeby koncentrować się na swoich błędach , a potem się nad sobą użalać lub żeby wyciągnąć błędy męża, oskarżać go za wszystko co złe i w taki sposób radzić sobie z własnym poczucie winy. Zanalizuj swój związek po to, żeby lepiej żyć. Mądrzej, dojrzalej, świadomiej i szczęśliwiej. A kiedy zanalizujesz własny oraz męża udział w sprawie – przyjrzyj się trochę swoim emocjom. Zasada jest taka – najpierw je przeżywasz, potem je „oglądasz”. Po czym płaczesz, do czego tęsknisz? Pracując z osobami po rozwodzie zauważam, że te często dochodzą do wniosku, że część emocji nie dotyczy osoby żony/męża, ale własnych wizji, marzeń, fantazji (o pełnej rodzinie, domu, dzieciach etc). A te zawsze możesz poukładać na nowo.
W ogóle czas po rozwodzie to czas układania. Siebie z życiem, nową sytuacją. To układanie na nowo swoich celów, planów, wartości, swojej roli, niekiedy więc tożsamości. Kalina była bardzo przywiązana do swojej roli żony i matki. Silnie się z nimi identyfikowała, prawdopodobnie z żadną inną nie była tak związana. Kiedy funkcjonujemy w różnych rolach i (co ważniejsze) – są one dla nas mniej więcej równoważne (matki, żony, pracownika, przyjaciółki) – zachwianie w jednej z nich nie jest dla nas krytyczne. Jeśli utożsamiamy się jedynie z jedną z nich (np. żony) – utrata jej wydaje się być osobistą tragedią. W czasie porozwodowym konieczne jest, by zbudować tożsamość poza małżeństwem. To prawda – nie jesteś teraz żoną, jesteś rozwódką, ale to nie musi mieć w żaden sposób wpływu na Twoje poczucie wartości, na to kim jesteś. Tylko od Ciebie zależy co na ten temat myślisz, jak to zinterpretujesz i w konsekwencji – jak się będziesz czuć. Nasze uczucia w znaczący sposób zależą od tego co myślimy. Jeśli traktujesz rozwód jako osobista porażkę, a rozwódki jak kobiety niepełne, niewartościowe – tak będziesz się tak czuć.
Może więc warto popracować nad ograniczającymi przekonaniami. Ważne jest, żebyś zaczęła dostrzegać, że jest życie po rozwodzie. Jest życie również poza związkiem, który właśnie Ci się rozpadł. Potraktuj rozwód jako etap, a nie koniec życia.
A może jesteś gotowa pójść jeszcze o krok dalej? Może rozwód nie musi mieć dla Ciebie jedynie ciemnych stron? Kiedy jesteś w apogeum emocji trudno myśleć o rozstaniu w ten sposób, ale kiedy minie już trochę czasu wiele rozwodników potrafi mówić także o korzyściach z rozwodu. Jakich? Często mówią o przewartościowaniu pewnych kwestii w życiu, porzuceniu iluzji i mitów na temat miłości i związków, nowych pomysłach, planach, marzeniach, nowych rolach, jakie wypełniają. Mówią o odkryciach, pasjach, zmianach w spędzaniu czasu, w myśleniu o sobie, życiu.
Do tego Cię z resztą zachęcam. Kiedy będziesz już gotowa – zacznij coś robić, zacznij szukać, eksperymentować, zmieniać. Wyjdź do świata, ludzi, korzystaj z ich wsparcia, wróć do dawnych zainteresowań (na które nie miałaś czasu, bo rodzina, dzieci), odkryj inne (może zawsze o czymś marzyłaś, ale nie było jak i kiedy). Stwórz siebie trochę na nowo. Nie chodzi o odcinanie się od przeszłości, ta zawsze będzie Twoim doświadczeniem i częścią Ciebie. Chodzi o otwarcie nowego rozdziału książki pt. życie. Rozdziału ciekawego i wartościowego.
To przed czym jedynie przestrzegam, to przed szybkim zaangażowaniem w nowy związek. Są co prawda tacy, którzy doradzają „klin klinem” , ale ja do nich nie należę. Ja uważam, że dobrze dać sobie czas, dobrze odpłakać swoje. Na bólu, żalu, rozpaczy trudno jest budować. To nieuczciwe ani wobec nas samych, ani wobec drugiej osoby. Warto być z kimś, bo tego chcesz, a nie poraniona potrzebujesz czy musisz. Niedomknięty proces żałoby po stracie odbija się czkawką. Uważam, że dopiero gdy przeżyjemy wszystkie zalegające w nas emocje, zamkniemy to co należy – robimy w naszym sercu i emocjach przestrzeń. Musimy uporać się z tym co było, żeby móc wejść w pełni w nowe. Znam historie szczęśliwych miłości tuż po stracie poprzedniej, ale to przykłady raczej szans od losu, a nie desperackich prób wchodzenia w cokolwiek, byle zapełnić pustkę, stępić ból.
Skoro mówimy o potencjalnym nowym partnerze należałoby zastanowić się co z poprzednim. Pacjenci często zadają mi pytania o to jak powinny wyglądać relacje między partnerami po rozstaniu. Czy warto utrzymywać kontakt po rozwodzie? Czy przyjaźń między byłymi małżonkami jest możliwa? Czy mam prawo poprosić byłego męża o naprawienie kranu czy zrobienie ciężkich zakupów? Czy lepiej zerwać relacje i ostatecznie zamknąć to co było? Oczywiście trudno tu o gotowe i jedynie słuszne rozwiązania. Z pewnością sytuacja wydaje się prostsza, jeśli nie macie wspólnych dzieci. Wtedy bowiem możesz kierować się jedynie własnymi potrzebami w tym zakresie. Ewentualnie z uwzględnieniem partnera, ale to też zależy o czym mówimy. Znam różne modele relacji po rozstaniu. I takie, gdzie partnerzy całkowicie zerwali kontakt, i takie, gdzie pozostali w relacjach serdecznych i koleżeńskich. Nie chcę oceniać tych wariantów, myślę że możliwe są różne. Jednocześnie moje zawodowe doświadczenie pokazuje, że sytuacja naturalnego ograniczenia kontaktu jest bardziej czytelna i przejrzysta. Niejednokrotnie też prostsza. Pewne jest jedno – decyzję o dalszym kontakcie między tobą a eks małżonkiem warto podjąć świadomie i uczciwie ze sobą. Czasem decydujemy się na utrzymywanie kontaktu łudząc się, że możliwy jest powrót tego co było. Czasem udajemy sami przed sobą (silnych, z tzw. klasą, nieprzyjętych sytuacją), moim zdaniem niepotrzebnie. Swobodnym utrzymywaniem relacji z partnerem chcemy pokazać sobie i światu, że nie mamy z rozstaniem problemu, choć w głębi serca jest inaczej. Zachęcam, żeby nie udawać. Zachęcam do tego, by pozwolić sobie na reakcję autentyczną. Pamiętaj, że wyboru w sprawie relacji z byłym nie musisz podejmować raz na zawsze. Być może to, co nie jest dla Ciebie możliwe w pierwszych miesiącach możliwe jest po latach. Na przykład wybaczenie. To bardzo ważne, byś była w stanie wybaczyć. Wbrew pozorom wybaczenie jest potrzebne bardziej Tobie, niż byłemu partnerowi. To jego brak trzyma Cię w miejscu i nie pozwala pójść dalej. Zastanów się nad tym.
Sytuacja kontaktów z byłym mężem wygląda inaczej, jeśli macie dzieci. Tu nie tylko Twoje potrzeby mają znaczenie, ale też, a właściwie głównie ich. Pamiętajcie, że rozstaliście się ze sobą, ale nie z dziećmi. Wątpliwości i pytania w tym obszarze dotyczą tego: Jak mają wyglądać teraz relacje ojca z dziećmi? Jak mają wyglądać Twoje? Czy musisz kontaktować się z byłym mężem, jeśli tego nie chcesz? Czy musisz pozwolić na kontakt dzieci z partnerką byłego męża? Czy powinnaś z dziećmi rozmawiać na temat rozwodu? Co im powiedzieć? Jak ma wyglądać teraz Wasze życie? Czy masz udawać, że nic się zmieniło czy wszystko dzieciom opowiedzieć? Czy ukrywać, gdy płaczesz? Jak mówić o ich ojcu, kiedy czujesz, że go nienawidzisz? Co najpierw?
Zacznij od przyjęcia, że choćby nie wiem co, to co najważniejsze to dobro Waszych dzieci. Ideałem jest sytuacja, w której oboje jesteście w tej kwestii zgodni (autentycznie, nie jedynie w deklaracjach) i pod hasłem dobro dzieci rozumiecie podobne rzeczy. Co ja pod nim rozumiem? Dla mnie świadomość dobra dzieci to po pierwsze uznanie, że Wasze dzieci czują i że Wy ich emocje traktujecie serio. Po drugie to odłożenie Waszego konfliktu na bok, kiedy w grę wchodzą emocje dzieci. To nie wykorzystywanie dzieci do manipulacji, uzależniania partnera czy odgrywania się na nim. Wasze dzieci to nie karta przetargowa, sojusznik, szpieg, rozjemca czy posłaniec. To wrażliwe istoty, dla których fakt Waszego rozstania jest stresem, bywa, że skrajnym. Wasze dzieci z samego faktu rozwodu są zagubione, bezradne i zalęknione. Do Was należy zadanie, by im proces adaptacji do nowej sytuacji ułatwić. Jak to robić?
Dzieci powinny uzyskać informację co się dzieje. Nie jest dobrym pomysłem utrzymywanie rozstania w tajemnicy, okłamywanie dzieci (że tata wyjechał etc) czy zaprzeczanie. Dzieci widzą i czują znacznie więcej, niż się dorosłym wydaje. Jeśli rozstanie jest pewne i nieuniknione – dzieci powinny wiedzieć co się dzieje. Pomińcie szczegóły rozstania. Dzieci, szczególnie małe nie muszą wiedzieć, że „tatuś zdradzał mamusię”. Można powiedzieć, że rodzicom trudno się porozumieć i że czasem tak u dorosłych bywa. Dzieciom starszym można powiedzieć więcej, ale dokładne wprowadzanie ich w Wasze sprawy jest moim zdaniem niepotrzebne. Chodzi o znalezienie balansu pomiędzy doinformowaniem dzieci, aby nie czuły się pominięte a brakiem wikłania ich w kwestie dorosłych. Koniecznie upewniajcie dzieci, że fakt Waszego rozstania nie ma wpływu na miłość do nich.
Dzieci powinny otrzymać informacje o tym co fakt Waszego rozstania zmieni w ich życiu. Jak będą wyglądały teraz ich relacje z tatą? Czy będą mieszkać tam gdzie do tej pory itd.? Im dzieci starsze, tym więcej możecie negocjować wspólnie. Również małe dzieci możesz zapytać o zdanie, ale pamiętaj, że mogą być na tyle zagubione, by nie wiedzieć czego chcą. Wtedy do Was należy decyzja jak poukładać Wasze życia na nowo z korzyścią dla dzieci. Im mniej zmian w życiu dzieci tym lepiej. Sam rozwód jest tą, która ich zaskakuje i napełnia obawami.
Nie musisz ukrywać przed dziećmi, że płaczesz. To naturalne, że mamy emocje. Zaprzeczanie im uczy dzieci, że uczucia i ich okazywanie nie jest w porządku. Nie wypłakuj się dzieciom na ramieniu, ale zastana na uronieniu łzy nie musisz się niezręcznie tłumaczyć. Aby dzieci nie miały poczucia powinności w związku z Twoimi łzami (że to przez nich, że powinny cos zrobić) poinformuj dzieci, że sobie poradzisz. W końcu jesteś dorosła.
Zwróć uwagę jak mówisz o ojcu Twoich dzieci, jak mówisz o rozwodzie. Pamiętaj, że dzieci kochają obydwoje rodziców i w sytuacjach, kiedy słyszą, że ich ojciec jest draniem – bardzo im trudno. Oszczędź dzieciom konfliktu lojalności. Mów o ich ojcu dobrze lub wcale, jedynie informacyjnie. Wyżal się i wykrzycz przyjaciółce, dzieci nie powinny być adresatem Twojej frustracji.
Jeśli ojciec dzieci nie jest chętny utrzymywaniu z nimi kontaktów – spróbuj zadbać o obecność innych mężczyzn wokół dzieci (wujkowie, dziadkowie). Jeśli to dla Ciebie możliwe – podtrzymuj relacje z rodziną męża (teściowie). Ty możesz nie mieć na to ochoty, ale to rodzina Twoich dzieci (ich dziadkowie, ciocie, kuzyni).
Jeśli trudno Ci porozumieć się z byłym mężem w sprawie dzieci zachęcam do skorzystania z pomocy fachowców np. mediatorów.
A jeśli czujesz, że trudno Ci poradzić sobie z tym o czym czytałaś powyżej – może warto spotkać się z kimś, kto pomoże – psycholog, psychoterapeuta?
Z amerykańskich badań prof. Judith S. Wallerstein wynika, że połowa kobiet i co trzeci mężczyzna po rozwodzie odnajdują szczęście. Od Ciebie zależy czy i Ty przejdziesz na jasną stronę mocy