W poprzedniej odsłonie artykułu rozważaliśmy czy kompromis jest nadal „trendy”? Usiłowaliśmy odpowiedzieć na pytanie czy umiejętność zawierania kompromisu jest wciąż tym co w dużej mierze decyduje o trwałości relacji i satysfakcji partnerów. Przytoczyliśmy kilka sposobów w jaki można rozumieć słowo „kompromis”. Za słynnymi ekspertami w dziedzinie psychologii i psychoterapii zaryzykowaliśmy tezę, że czasem zamiast kompromisu lepiej sprawić komuś prezent. Powiedzieliśmy też jak to zrobić. Pojawia się pytanie – co jeszcze można poczynić w sytuacji, kiedy nasze potrzeby i partnera są tak różne, że wydają się być nie do pogodzenia. Oto kilka praktycznych sposobów:
Kilka pomocnych sposobów w sytuacji, kiedy partnerzy mają różne potrzeby:
Nie bój się różnic
Nie wiem skąd tak powszechne przekonanie, że kiedy jesteśmy w związku powinniśmy być do siebie podobni. Oczywiście podobieństwa w dużej mierze łączą i z reguły wiele ułatwiają, to fakt. Ale pomysł, że dwoje początkowo obcych sobie ludzi, z różnym wyposażeniem genetycznym, z odmiennymi doświadczeniami wychowawczymi będzie miało te same potrzeby, nawyki, temperament, zainteresowania – jest niestety niedorzeczny. Rozumiem z czego może on wynikać. Na przykład z lęku, że różnice stanowią dowód na to, że do siebie nie pasujemy. Jest to prawda o tyle, o ile w taki sposób owe różnice zinterpretujemy. Bo różnice w związku są czymś zupełnie naturalnym, czymś niemożliwym do uniknięcia i w żaden sposób nie muszą temu związkowi zagrażać. O ile oczywiście damy sobie prawo na to, by się od siebie różnić. A jeśli jeszcze będziemy w stanie stać na stanowisku, że „różnimy się pięknie”, że różnice są wzbogacające i rozwijające – tym dla naszych związków lepiej.
Unikaj strategii walki
Nie lubimy się różnić również z innego powodu. Jeśli mamy różne potrzeby w danej sprawie partner jawi się nam jako ten, który stoi na drodze do naszego celu, jakim jest zaspokojenie naszych potrzeb. Myśląc w ten sposób zaczynamy traktować go jak przeciwnika. Zaczynamy uderzać w odmienność partnera – dewaluując jej wartość, ośmieszając ją, krytykując. Jak robi to moja klientka Basia: „Czy pani sobie wyobraża, że on wpadł na pomysł, żebyśmy wyjechali na święta w ciepłe kraje?”. Mówiąc to Basia patrzy na mnie w taki sposób, jakby to było oczywiste, że pomysł jej męża jest kompletnie absurdalny. A moim zdaniem jest absolutnie do przygarnięcia. Ale pytam retorycznie: „Rozumiem, że dla Pani ten pomysł jest nie do przyjęcia?” Basia: „Oczywiście, że nie do przyjęcia, bo to głupi pomysł. Kto to słyszał wyjeżdżać na święta? W święta jest się z rodziną.” Problem oczywiście nie polega na rozstrzygnięciu kto ma rację, ale na tym, że Basia wie kto – ona. Jej opinie, pragnienia, zwyczaje, sposoby radzenia sobie są ok, męża – niestety nie. Bo inne od jej. Taki sposób postrzegania różnic bardzo antagonizuje i oddala od siebie.
Nie unikaj konfrontacji
Moja klientka Ola jest bardzo zadowolona z tego jak funkcjonuje w relacji z mężem. Co prawda jej przyjaciółki są zdania, że „Ola w związku nie istnieje”, a „on w ogóle jej nie szanuje”, ale Ola się tylko uśmiecha. Ola: „Moje przyjaciółki albo są same albo ciągle się w swoich związkach kłócą. A ja od lat jestem z moim mężem i w ogóle się nie kłócimy”. „Może dlatego, że Pani ciągle ustępuje?” – pytam nieśmiało. Ale Ola ma swoje zdanie dotyczące tego jak powinno wyrażać się miłość. Dla Oli, jak dla wielu – miłość to uległość, poświęcenie oraz chronienie partnera. Np. przed okazaniem niezadowolenia czy dyskomfortu. Moje doświadczenie jest jednak takie, że wcześniej czy później taka postawa się dewaluuje. A u ofiarodawcy pojawia się poczucie krzywdy i frustracja. Zgadzam się z psychoterapeutą Andrzejem Wiśniewskim, że konfrontowanie się w związku (niezgadzanie się z partnerem, mówienie rzeczy niezgodnych z oczekiwaniami) jest czymś bardzo potrzebnym, cennym i często jest wyrazem największej troski o partnera i związek. Konfrontować się to również (obok zdrowej ochrony i obdarowywania się prezentami) oznacza o partnera dbać. O partnera i o siebie, a dbanie o siebie w związku jest naszym obowiązkiem zarówno wobec nas samych, jak i naszej relacji. Andrzej Wiśniewski także jest zdania, że nie tylko dla naszego dobra, ale i dobra naszego związku czasem „trzeba się uprzeć”. Dlatego też zadaj sobie pytanie o Twoje granice kompromisu i dbaj o to, żeby nie zostały naruszone.
Dawaj prezenty
W poprzedniej odsłonie artykułu była mowa o prezentach. Podkreśliliśmy jak niezbędna jest to umiejętność: „jak ktoś chce być w związku, to musi posiadać umiejętność zrobienia czegoś dla swojego partnera, nawet jeśli nie ma na to ochoty” – Andrzej Wiśniewski. Podpowiedziałam Wam jak obdarowywać, żeby obdarowywać naprawdę – bez oczekiwania wdzięczności i bez poczucia krzywdy. A co można zrobić, żeby dawanie prezentów było jeszcze łatwiejsze? Pierwszym sposobem jest poszukanie wszystkich, nawet najdrobniejszych korzyści w wyniku wariantu, że godzimy się na pomysł partnera. Jego zadowolenie, uśmiech, większe rozluźnienie, co będzie miało dobroczynny wpływ na atmosferę w relacji albo udany seks? Drugim sposobem jest wspólna zabawa w grę pt. „przekonaj mnie do swojego pomysłu”. Partner ma parę minut na to, aby znaleźć argumenty w jaki sposób jego rozwiązanie będzie dobre dla niego, dla ciebie, dla was. Kto wie – może jest coś o czym nie wiesz i co Cię przekona? Tu pojawia się pytanie – czy jeśli widzimy korzyści w rozwiązaniu partnera i przystaniemy na jego pomysł możemy nadal mówić o obdarowywaniu się? A dlaczego nie? W końcu istnieją teorie, które mówią, że każda forma altruizmu jest w jakimś kawałku egoistyczna, skoro potem czujemy się lepiej.
Nie kompromis, a współpraca
Typowa sytuacja przedwakacyjna: dokąd wybierzemy się w tym roku? Żona chce nad morze, mąż w góry. I co teraz? Jak mówi Andrzej Wiśniewski – kompromis polegałby na tym, że oboje lądują w Kielcach i nikt z tego zadowolony nie jest. Kenneth Thomas i Ralph Killman – twórcy najpopularniejszych strategii negocjacyjnych (a w końcu czym jest związek jak nie m.in. ciągłym negocjowaniem) są zdania, że zdecydowanie lepszą alternatywą dla kompromisu jest współpraca. Współpraca tym różni się od kompromisu, że jej efektem jest zadowolenie każdego z partnerów. Pojawia się tylko pytanie – jak wypracować takie rozwiązanie, które przyniosłoby obustronną satysfakcję? Dobrze jest zacząć od rozmowy dotyczącej tego jakie nasze ważne potrzeby zaspokaja wyjazd nad morze, tudzież w góry. Podczas takiej rozmowy żona do męża mogłaby powiedzieć, że zależy jej na tym, żeby być nad wodą i się opalić. Z kolei mąż do żony powiedziałby np., że chce spędzić czas aktywnie, a nad morzem nie ma na to zbyt wielu możliwości. Gdyby w ten sposób ze sobą porozmawiali mogłoby się okazać, że jest takie miejsce na mapie, które zaspokajałoby potrzeby obojga. To tak jak w anegdocie o dwóch takich, którzy pragnęli tej samej pomarańczy. Kompromis oznaczałby to, że każdy dostaje połowę. Ale gdy zainteresowani odkryją, że jednemu potrzebna jest skórka do ciasta, a drugiemu sok – każdy może czuć się spełniony. Drugim sposobem na wypracowanie rozwiązania satysfakcjonującego obojga z partnerów jest zastosowanie metody burzy mózgów. Przypomnę tylko, że metoda ta składa się z dwóch etapów. W pierwszym – oboje z partnerów swobodnie zgłaszają pomysły na rozwiązanie konfliktu i zapisują je. Co ważne – na pierwszym etapie zgłaszane pomysły nie są oceniane czy krytykowane. W drugim etapie partnerzy przeglądają zgłoszone pomysły i w sposób twórczy wypracowują rozwiązanie. Być może właśnie takie, które jest w stanie usatysfakcjonować obojga.