ODPOWIADAM NA LISTY DO REDAKCJI SERWISU SYMPATIA – O NIEZALECZONYCH RANACH, NIEPRZEŻYTEJ ŻAŁOBIE I STRACHU PRZED BLISKOŚCIĄ

Witam serdecznie. Nazywam się A.*  i mam obecnie 28 lat. Od dłuższego czasu mam konto na Sympatii. Z małymi przerwami, gdyż parę razy odchodziłem i do was wracałem. No nic ale nie o tym.
Nie wiem czy można nazwać to problemem ale od czasu gdy rozpadła się bardzo dla mnie ważna relacja z osobą którą szczerze i naprawdę kochałem, nie potrafię znaleźć nikogo kogo bym był w stanie obdarzyć takim uczuciem. 
Nie mam problemu ze swoją atrakcyjnością, ba, wiele koleżanek z tego co widzę wysyła mi sygnały zainteresowania ze swojej strony. Ale one wszystkie wydają się mi blade w porównaniu do tamtej dziewczyny ( taki szczegół mojej imienniczki ). Znaczy się nie wywołują we mnie uczucia prawdziwej miłości, której szukam. Przy tamtej osobie czułem, że to naprawdę to, wielokrotnie rozmawialiśmy o przyszłości. Dzięki niej nauczyłem się co to miłość, że chciałbym mieć w przyszłości córkę etc. Tamta relacja rozpadała się głównie z mojej winy, przyznam szczerze, byłem zbyt niecierpliwy, zbyt szybko wyznałem jej co czuję. Teraz po latach widzę, że odeszła bo poczuła się osaczona 🙁 Niestety to był błąd mojej głupiej młodości.  Wszystkie dziewczyny, które teraz spotykam, mam wrażenie odrzucam na starcie, bo to nie ona. Mam poczucie, że wewnętrznie odciąłem się od miłości, jednocześnie pragnąć ją spotkać. Choć chciałem zapomnieć o tamtej , z wieloma już pisałem nawet na sympatii, nie mogę o niej zapomnieć. Zawsze wraca do mnie w snach, myślach. Jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, nie ma miejsca na inną kobietę w moim życiu i sercu. W żadnej z nich nie widzę tego co w tamtej, swojej dziewczyny, partnerki choć wiele chciało by ze mną być.  Koleżanka i mama mówią mi bym spróbował zbudować związek oparty o przyjaźń, skoro nie mogę znaleźć tego prawdziwego uczucia. Ale ja osobiście nie jestem co do tego przekonany. Nie potrafię chyba być z kimś tylko dlatego że go bardzo mocno lubię. Od zawsze wyznaję zasadę, że oprócz przyjaźni musi być jeszcze coś głębszego – uczucie.  Nie czułbym się komfortowo udając sztucznie uczucie, wymuszając je na sobie.  Boję się, że z własnej winy zostanę sam, goniąc przeszłość nie zauważę w porę prawdziwego uczucia. A taki stan trwa u mnie już z ponad 9 lat 🙁  Pozwoliłem sobie do was napisać o poradę, wskazówki, gdyż od najbliższych dostaję same populizmy, które nic nie wnoszą. Populizmy o których już dawno sam wiem. 
Zezwalam na publikację listu na stronie. A nóż ktoś ma podobnie i jemu moje przeżycia dadzą do myślenia. Kto wie, może lepiej niż mnie 😉 

Pozdrawiam Serdecznie, 
A.

Kiedy mamy 19 lat złamane serce boli bardzo. Nie, żeby w dojrzalszym wieku nie bolało ale młode serce jest szczególnie wrażliwe. A jeśli jest to jeszcze pierwsze poważne uczucie? Kto przeżył, ten wie. Pan A. tego doświadczył. I miłości i bólu rozstania. I jeszcze perspektywy, że to w dużej mierze jego wina bo „za szybko wyznał co czuje”. Mija 9 lat a serce Pana A. zostało w zamierzchłej przeszłości.
Po każdym rozstaniu przeżywamy coś na kształt żałoby czyli stan smutku, żalu, tęsknoty, cierpienia i bólu związanego ze stratą. I choć nie istnieje jeden właściwy wzorzec czy rama czasowa przeżywania tego procesu, to jednak finalnym celem dobrze przeżytej żałoby jest znalezienie dla osoby, której nie ma już w naszym życiu nowego miejsca w naszym sercu. Mam tu na myśli pogodzenie się z odejściem, akceptację sytuacji, zachowanie dobrych wspomnień, wdzięczność za to co było i znalezienie dla siebie nowego planu na życie, nowego celu, sensu, i co najważniejsze, ponowne otwarcie serca. Mam wrażenie, że coś się takiego stało, że Pan A. utknął w przeszłości i nie domknął procesu żałoby. Być może poczucie winy, które przeżywa utrudnia to zamknięcie. Czasem kiedy jesteśmy mocno zakochani i wtedy dochodzi do rozstania trudno nam wyjść z procesu idealizacji osoby, którą darzymy uczuciem. Pamiętam jak czytałam biografię Edith Piaf. Pieśniarka miała wielu mężczyzn ale tylko jednego z nich uważała za prawdziwą miłość. Był to bokser Marcel Cerdan, który po dwóch latach ich płomiennego romansu zginął w katastrofie samolotowej. Mam hipotezę, że Piaf dlatego tak bardzo wyróżniła w swym sercu Cerdana, bo być może i chemia mózgu nie zdążyła jeszcze opaść, i nie zdążyły przyjść naturalne związkowe rozczarowania. W takiej sytuacji możemy ulec pewnej iluzji, że taki stan naszego serca pozostałby niezmienny, a nasza relacja z teraz wyglądałaby tak zawsze. Idealizacja jest nam potrzebna, żeby wierzyć w szczególność. Szczególność uczucia pomiędzy nami, niezwykłość naszej relacji, nieprzeciętność naszej historii. No bo jak to tak przyznać, że było czy jest bardzo dobrze ale bez przesady z tą szczególnością? No więc jesteśmy sobie w tej halucynacji, która z jednej strony robi nam dobrze, bo pozwala czuć się też szczególnie ale z drugiej strony uniemożliwia nam zmierzenie się z realnością w teraz. Z naturalnym ryzykiem, z rozczarowaniem. Jeśli chodzi o Pana A. to mam poczucie, że znaczenie ma też to o czym już wspomniałam: Pan A. się obwinia, że mówiąc szybko co czuje osaczył swoją partnerkę. Nie wiem jak było, co to znaczy, że powiedział co czuje i co za tym szło ale jeśli tak o tym myśli to istnieje ryzyko, że teraz boi się to okazać. A jaki jest najlepszy sposób, żeby nie ryzykować zranienia czy odrzucenia? Nawet tego nie poczuć. Nie poczuć, że coś nas jednak porusza, że nam zależy. To o czym mówię nie jest oczywiście procesem świadomym. To nie jest tak, że Pan A. usiadł któregoś dnia w fotelu i powiedział sobie, że ponieważ boi się ponownie zaangażować to się po prostu nie zaangażuje. Że będzie wracał do przeszłości, że będzie wynajdywał dziesiątki powodów, dla których związek z jakąś kobietą nie jest możliwy. To tak nie działa. Ja absolutnie wierzę w to, że Pan A. pragnie miłości i bliskości. Mam też jednak przypuszczenie, że się jej trochę boi. Jak wielu z nas. Czego chcemy najbardziej na świecie? Bliskości. Czego obawiamy się najbardziej na świecie? Bliskości. I choć nie możemy ot tak przestać się bać, to jeśli zdamy sobie sprawę, że to właśnie o to chodzi, to będzie to dobry początek. I jeśli zaczniemy może nieco odróżawiać przeszłość, to i to powinno nam trochę pomóc. Nie wiem czy mój list nie wpisze się w populizmy, które Pan A. słyszy od bliskich. Żywię nadzieję, że może jednak nie 🙂 I że Panu A. oraz innym w podobnej sytuacji uda się otworzyć na to co jeszcze przed nimi.

*Autor listu wyraził zgodę na publikację