W poprzednim artykule dzieliłam się z Wami tym jak ja postrzegam miłość czy sympatię do siebie.
Pisałam o tym co to właściwie znaczy – lubić siebie i po czym poznać, że siebie lubimy, bądź też nie. U osób, których wnioski nie były nad wyraz optymistyczne w sposób naturalny pojawia się pytanie kolejne – jak ja mogę siebie polubić?
Oczywiście o miłości czy sympatii do samego siebie nie możemy mówić w kategoriach 0-1. Jest to pewne kontinuum, na którym każdy z nas ma gdzieś swoje miejsce. Oczywiście to miejsce można zmienić. Ale jest to zawsze proces i bardziej droga do, niż stan, który jesteśmy w stanie osiągnąć w pełni i na zawsze. W tej drodze ku sobie nie ma też jednego optymalnego sposobu dla wszystkich. Proces ten przebiega w różnym tempie. Jednym przychodzi łatwiej, innym trudniej.
Poniżej kilka podpowiedzi, które mogą okazać się pomocne w tej niezwykłej podróży.
Zdefiniuj jak powinna wyglądać przyjaźń
Zastanów się czym jest dla Ciebie dobra, bliska relacja – miłosna, bądź przyjacielska. Jakie zachowania sprawiają, że nazywasz kogoś swoim przyjacielem? Wyobrażam sobie, że powiedziałbyś/łabyś o serdeczności, życzliwości, wsparciu, trosce, umiejętności wybaczania, a może także o szczerości, umiejętności podziałania w sposób „otrzeźwiający”? Niechaj te działania wyznaczą Ci kierunek w traktowaniu samego siebie. Jeśli pogubisz się kiedykolwiek w swoim życiu i zagubisz miłość do siebie – przywołaj w myślach co w takiej sytuacji zrobiłby Twój przyjaciel/przyjaciółka? I zrób to dla siebie.
Zrób listę zachowań wobec innych
Z pewnością jesteś dla kogoś bliską osobą – partnerką/mężem/przyjaciółką. Co robisz dla swoich bliskich? Jak okazujesz im miłość? Może pomagasz im w sytuacji, kiedy tego potrzebują? Może dodajesz im otuchy, kiedy wymaga tego sytuacja? Może dajesz im przysłowiowego kopa na szczęście, kiedy idą na randkę albo na rozmowę o pracę? Czy robisz to także wobec siebie? No właśnie.
Zaciekaw się sobą
Moi klienci często dzielą się ze mną swoimi przekonaniami na swój temat. Gros z nich dotyczy tego jak bardzo wydają się sobie nieinteresujący. W tym miejscu przypominają mi się słowa Woodiego Allena z brawurowej komedii pt. „Annie Hall”: „Nie chciałbym być członkiem klubu, który miałby za członka kogoś takiego jak ja”. Np. tak nieciekawego, tak przeciętnego – dopowiadam sobie. Jak niewielu z nas ma w sobie ciekawość samego siebie. Interesuje nas co się dzieje u sąsiada czy w wielkim świecie, ale my sami rzadko wydajemy się sobie warci zgłębienia. A nawet jeśli już – myślimy o sobie głównie w kategoriach ocen. Nie mamy nawyku i umiejętności czystej obserwacji tego jacy jesteśmy, jak zachowujemy się w określonych sytuacjach, co lubimy a czego nie. Często towarzyszy temu nadawanie etykiet – to jest dobre, słuszne, zacne, a to złe i podłe. Zachęcam do wybrania się w podróż do swojego wnętrza. Bez uprzedzeń czy ocen, za to z nieskrępowaną, dziecięcą ciekawością. Bowiem nie możesz lubić kogoś kogo nie znasz
Zrób porządek z krytykiem wewnętrznym
„Jesteś do niczego”, „ale z ciebie leń”, „kolejny raz nie dałaś/łeś rady”, „daleko ci do doskonałości” – oto co ma Ci do powiedzenia Twój wewnętrzny krytyk. Wewnętrzny krytyk to zbiór różnych przekonań na swój temat (oczywiście negatywnych) mających swoje źródło najczęściej w doświadczeniach z domu rodzinnego, wzmacnianych przez doświadczenia późniejsze. Bywa tak, że krytyk ma dobre intencje (chce Cię zmobilizować, wierzy w Ciebie), ale ma słabe umiejętności komunikacyjne. Wtedy należy usłyszeć co ma Ci do powiedzenia i wynegocjować od krytyka odpowiednią formę. Taką, która będzie Cię wspierać w Twoich celach, a nie ranić. Bywa jednak i tak, że krytyk jest okrutny i przemocowy. Wtedy nie ma mowy o jakichkolwiek negocjacjach. Poniższe sposoby mogą pomóc Ci w rozprawieniu się z nim.
Powiedz to na głos
Każdy z nas prowadzi ze sobą permanentny monolog wewnętrzny. Pozornie jest on niesłyszalny, ale tylko pozornie. Tak naprawdę to co do siebie mówimy ma gigantyczny wpływ zarówno na to jak się czujemy, jak i na to co w swoim życiu robimy, co osiągamy. Najgorsze jest to, że przyzwyczajamy się do tych wewnętrznych opowieści co skutkuje tym, że w końcu w ogóle przestajemy je słyszeć. A one i tak robią dla nas robotę – bardzo często szkodliwą. Przeprowadź ze sobą eksperyment. Powiedz na głos to co mówisz do siebie w myślach. Stań przed lustrem, spójrz sobie w oczy i mów do siebie to co słyszysz. Robi wrażenie? Boli? A teraz wyobraź sobie, że mówisz to samo swojej przyjaciółce. Zwolnili ją z pracy a Ty zamiast ją przytulić dosłownie i w przenośni wymierzasz słowne ciosy: „widocznie się nie nadawałaś”, „nic z ciebie nie będzie”, „co za wstyd”. Nie sądzę, że po takim okazaniu wsparcia przyjaciółka chciałaby się z Tobą nadal przyjaźnić.
Doceniaj siebie i wzmacniaj
Żeby zmienić swój stosunek do siebie potrzebne nam są dwie rzeczy. Po pierwsze potrzebujemy zobaczyć co myślimy na swój temat teraz i jak do siebie mówimy. Potrzebujemy dostrzec jaką krzywdę tym sobie wyrządzamy. Potrzebujemy wstrząsu. Eksperyment przed lustrem może nam w tym pomóc. Jednak żeby zmienić nawyk negatywnego myślenia o sobie na długo (najlepiej na stałe) – konieczny jest regularny trening. Żeby wydrążyć nowe ścieżki w naszym mózgu, aby za jakiś czas na potknięcie zareagować z opieki a nie krytyki wobec siebie – potrzebna jest codzienna praca. Zaproponuję ćwiczenie – w gruncie rzeczy banalne, ale dla niektórych bywa naprawdę trudne. I działa, pod jednym wszak warunkiem – o ile się je wykonuje. Codziennie wieczorem przed zaśnięciem zrób listę co najmniej trzech rzeczy, z których jesteś zadowolony/a. Co zrobiłeś/łaś dobrze albo nieźle, co Ci się udało? Nie muszą to być spektakularne sukcesy. Liczą się nawet drobiazgi. I tak każdego dnia przez miesiąc. Po miesiącu zwiększ liczbę do pięciu. I tak kolejne 30 dni. Aż docenianie siebie stanie się Twoim codziennym nawykiem.
Kolekcjonuj dobre strony
Co w sobie lubisz? Nie chcę słyszeć, że nic. Pomyśl chwilę, daj sobie czas – na pewno znajdziesz choć jedną taką rzecz. To może dotyczyć wyglądu, cech charakteru, umiejętności. Choćby miał to być kształt paznokci czy talent do układania bukietów. Zapisz to na kartce. Może znajdzie się jeszcze coś? Ostatnio zadałam to ćwiczenie mojej pacjentce. Powiedziałam, żeby wymieniła 10 takich cech czy zdolności. Miała na to tyle czasu ile potrzebowała, maksymalnie całą sesję. Początkowo była przerażona i zapierała się, że „tylu na pewno nie znajdzie”. Po 15 minutach odczytała kartkę z 10 punktami. Co najmniej raz w tygodniu dopisuj na kartce kolejny swój zasób. Może ktoś sprawił Ci komplement, że potrafisz wspaniale dobierać ubrania, masz ładny charakter pisma albo jesteś świetnym mówcą. Wszystko to zalicza się do Twoich mocnych stron. Kartkę powieś na lodówce lub noś przy sobie i zerkaj na nią albo w chwilach zwątpienia albo profilaktycznie – codziennie, np. rano na dobry dzień.
Zapytaj przyjaciela
Spotkaj się z przyjacielem lub przyjaciółką i zadaj mu/jej pytania: co w Tobie lubi? , dlaczego się z Tobą przyjaźni?. Możesz porozmawiać też ze swoją rodziną, ale przyjaciele są w tym wypadku o tyle bardziej pożądani, że są z Tobą blisko z wyboru. W przeciwieństwie do rodziny – oni nie muszą się z Tobą spotykać i się z Tobą przyjaźnić (widocznie to lubią). Ich wypowiedzi nagraj na dyktafon, żebyś nie zakłócał/a sobie przeżycia tej sytuacji pisząc, a jednocześnie byś mógł/mogła do tego wracać tak często jak tego potrzebujesz. Możesz też poprosić, żeby każdy z Twoich przyjaciół czy bliskich napisał do Ciebie list. A w nim – wszystko dobre na Twój temat.
Spędzaj ze sobą czas
Poczuj jak fajnym i wartościowym człowiekiem jesteś. Doświadcz tego jak intersującym towarzystwem jesteś dla samego/samej siebie. Rób w swoim towarzystwie ciekawe rzeczy. Sprawiaj sobie przyjemności. Rozpieszczaj się. Rozwijaj. Troszcz się o siebie i się sobą opiekuj. Bądź dla siebie dobry/a, życzliwy/a i wyrozumiały/a (nie mylić z pobłażliwością). Śmiej się w swoim towarzystwie. Śmiej się i raduj. Jednym słowem – czuj się i zachowuj tak jak w towarzystwie najbliższej Ci osoby. Kto nią jest? Ty sam/a. W końcu cóż ważniejszego i cenniejszego na tym świecie, niż miłość do samego świecie? Oscar Wilde powiedział: „Kochać samego siebie — to początek romansu na całe życie”. Otóż to.
A na sam koniec jeszcze Maciej Maleńczuk: „Nigdy z sobą się nie kłócę, nigdy siebie nie porzucę. Całe noce, całe dnie ja po prostu kocham się”.