Często ostatnio jestem pytana o to jakie skutki ma i będzie mieć przedłużająca się pandemia. Mówię o różnych. W końcu dla niektórych osób sytuacja epidemii koronawirusa spełnia wszelkie kryteria doświadczenia traumatycznego: lęk o własne życie i zdrowie, niepewność ekonomiczna, wymuszona izolacja to tylko część z nich. Nie możemy też zapominać o tym, że część z nas straci swoich najbliższych. W sposób ostateczny. Ja już pracuję psychologicznie z kimś kto jest w takiej sytuacji. Mąż mojej pacjentki nie umarł z powodu COVID 19 ale niezwykle trudna sytuacja w służbie zdrowia sprawia, że odchodzą chorzy, którym nie udało się udzielić pomocy dostatecznie szybko czy dostatecznie dobrze. To naprawdę wielka tragedia dla wszystkich. Wydaje mi się więc niezwykle cenne, żeby pochylić się nad tematem straty, żałoby i tego jak sobie radzić w sytuacji osobistego „końca świata”.
Nie ma trudniejszego doświadczenia jakim jest śmierć bliskiej osoby. Moja wspomniana pacjentka ma za sobą doświadczenie własnej, poważnej choroby ale jak sama mówi: „nic nie równa się z tym co przechodzi teraz”. Taka strata jest doświadczeniem wstrząsającym, granicznym. Jest też doświadczeniem bardzo indywidualnym. Jeszcze do niedawna psychologowie starali się opisywać proces żałoby we względnie uporządkowany sposób. Usiłowali oni wyeksponować i scharakteryzować określone fazy, przez które przechodzi żałobnik. Dzisiaj myśli się o żałobie nieco inaczej. Obecnie żałoba postrzegana jest jako proces bardziej osobniczy, choć w pewnych aspektach wspólny dla wszystkich przeżywających stratę. Jako proces, który dla jednych jest bardziej uporządkowany, linearny; dla innych z kolei bardziej chaotyczny, z poczuciem wchodzenia w kolejny, umowny etap, by za chwilę cofnąć się do poprzedniego. Mówię o tym, ponieważ wielu moich pacjentów przeżywających stratę pyta mnie o to czy sposób ich przeżywania żałoby jest w porządku. Zobaczenie tego co się z nami dzieje jako coś naturalnego jest pierwszym krokiem do tego, żeby sobie pomóc. A więc:
Uznaj, że prawie wszystko co się z Tobą dzieje jest „normalne”
Normalne jest, że początkowo możesz czuć coś na kształt stuporu, szoku, niedowierzania. Że to co się stało wydaje Ci się nierealne, niemożliwe. Naturalne jest, że przeżywasz ból, cierpienie, rozpacz, żal, tęsknotę, pustkę, lęk, zamęt, odrętwienie. Że Twoje myśli nieustannie krążą wokół zmarłego. Że nie możesz spać, jeść, a każda czynność wymaga niewiarygodnego wysiłku. Również naturalne jest, że przeżywasz poczucie winy, złość, a nawet ulgę. Możesz przeżywać te emocje po kolei lub wszystkie jednocześnie. Możesz mieć poczucie, że jakiś stan masz już za sobą, by za chwilę powrócił do Ciebie z podwójną siłą. Możesz mieć myśli, że nie chce Ci się żyć. Może być tak, że fantazjujesz o dołączeniu do osoby ukochanej. To co powinno Cię zaniepokoić to stan, kiedy myśli zaczynają przeradzać się w tendencję do zrealizowania. Kiedy to jak przeżywasz żałobę zagraża Twojemu życiu i w znacznym stopniu Twojemu zdrowiu. Byłabym jeszcze spokojna, gdy mówimy o kilku tygodniach niedojadania ale miesiące z butelką alkoholu to zdecydowanie powód do skorzystania z pomocy z zewnątrz.
Bądź wobec Siebie łagodny, cierpliwy i wyrozumiały
To chyba najważniejsze co możesz Sobie podarować. Żałoba to proces. To co czujesz nie minie z dnia na dzień. Ani z tygodnia na tydzień. Ile to potrwa – nie wiadomo. Może kilka miesięcy, może kilka lat. To wszystko zależy od jakości relacji, sytuacji śmierci, Twoich cech osobniczych i kontekstu procesu żałoby. Może być też tak, że wszystko nie minie zupełnie nigdy. Ale tak intensywnie jak jest teraz nie będzie na pewno. Będziesz czuć się inaczej, bo żaden stan nie trwa wiecznie. Ale teraz pozwól Sobie przeżyć wszystko co jest do przeżycia. Tylko w ten sposób żałoba w końcu ma szansę się kiedyś domknąć. Nie poganiaj się. Pozwól też Sobie nie poganiać się innym.
Badaj czego potrzebujesz
Niektórzy potrzebują przeżywać żałobę w samotności. Inni wśród ludzi. Niektórzy potrzebują dużo mówić. Mogą opowiadać o zmarłym dzień i noc. Inni ponad wszystko pragną ciszy. Niektórzy potrzebują pogadać o niczym. To odwraca ich uwagę od tego co bolesne. Dla innych „paplanie” bez sensu jest nie do zniesienia. Niektórzy spędzają długie godziny nad zdjęciami, filmami ze zmarłym. Wspominają. Inni nie są w stanie tego robić. Szukaj czego Ci trzeba i podążaj za tym. Postaraj się też dawać jasne komunikaty bliskim. Oni też są w trudnej sytuacji. Zapewne chcą Ci pomóc ale, domyślam się, nie wiedzą jak. Nie wiedzą czy lepiej będzie wyciągnąć Cię na spacer czy zostawić w spokoju. Nie każ im się domyślać. Zrób to dla Siebie. Po co Ci nietrafiona pomoc i dodatkowe emocje rozczarowania, zawodu, złości czy poczucia winy?
Wyrażaj co czujesz
Niezależnie od tego czy jesteś tym, który ma potrzebę mówienia czy wręcz przeciwnie – na tyle ile to możliwe wypuść emocje na zewnątrz. Tak jak potrafisz. Może nie chcesz mówić o nich bliskim ale zdecydujesz się powiedzieć o tym co się dzieje osobie obcej (psycholog, grupa wsparcia)? Jeśli nie chcesz mówić – napisz, namaluj, wytańcz. Wypłacz. Pozwól im wydostać się z zamkniętego obiegu. W ten sposób szybciej miną.
Z czasem szukaj balansu i delikatnie wracaj do życia
Na początku trwania żałoby „dozwolone” i „normalne” jest prawie wszystko. Oczywiście trudno dokładnie określić co to znaczy „na początku”. Ale z czasem trwania żałoby dobrze jest zacząć powoli schodzić ze skrajności. Bądź i trochę sam, i trochę z ludźmi. I trochę działaj i pozwól sobie na niedziałanie. Wróć do pracy ale się w niej nie zatracaj. Zacznij powoli pozbywać się rzeczy po zmarłym ale też nie wyrzucaj czy nie oddawaj wszystkiego. Wszelkie skrajności mogą być oznaką utknięcia w żałobie, a to właśnie powrót do życia jest ostatecznym celem procesu żałoby. Coraz aktywniej szukaj tego co może Cię podźwignąć: sprzątnij, zmień coś w mieszkaniu, idź do fryzjera czy na zakupy, zapisz się na kurs, zaadoptuj zwierzaka, zostań wolontariuszem, jedź na wycieczkę. Nie chcę powiedzieć, że lekarstwem na stratę jest kosmetyczka czy remont. I na pewno w pierwszej, umownej, fazie żałoby takie wskazówki byłyby puste i śmieszne. Ale z czasem dobrze, byśmy zdali sobie sprawę, że z tego też składa się życie. A przecież to o nie w końcu chodzi.
Strata bliskiej osoby to rana, która goi się długo. Ale przychodzi czas, kiedy potrzebujemy zobaczyć, że się zabliźniła. Po czym możesz poznać, że jesteś na dobrej drodze? Po tym, że zaczynasz łapać się na tym, że ból nie jest już tak dotkliwy. Że śmierć bliskiej osoby nie stanowi już centrum Twojego wewnętrznego świata. Że zaczynasz zwracać uwagę na inne elementy. Że jesteś coraz bardziej pogodzony. Że zaczynasz robić nieśmiałe plany. Że jest coraz więcej momentów, gdy się śmiejesz. Że odzyskujesz zainteresowanie życiem. Że robi Ci się miejsce na coś. Że czujesz, iż odnajdujesz w swoim sercu nowe miejsce dla osoby zmarłej. Że powraca radość. Sens. I że zaczynasz widzieć, że istnieje życie po końcu świata. Nie to samo. Nie takie samo. Ale jednak.