Sergiusz (39) umówił się do psychologa, żeby pomóc swojej żonie. Ma podejrzenia, że żona ma depresję. Pytam co go niepokoi. Sergiusz: „Moja żona przede wszystkim jest bardzo delikatna i wrażliwa. I jest bardzo dobrym, pomocnym, życzliwym człowiekiem. Wszystkim by nieba uchyliła. Bardzo przeżywa to, że nikt tego nie docenia, nie wykazuje chęci, żeby się odwdzięczyć. W pracy moja żona jest traktowana jak koń pociągowy – wszystko zrobi, zniesie. I tak rzeczywiście jest, a potem mi się wypłakuje, że już nie ma siły. Od trzech lat namawiam ją na zmianę pracy, bo w dziedzinie w której pracuje ze znalezieniem innej nie miałaby najmniejszego problemu. Nie wiem dlaczego tego nie chce skoro tam jej źle. Gdy ją o to pytam złości się i mówi, żebym dał jej spokój. W weekendy moja żona jeździ do swojej mamy. Trochę mnie to denerwuje, że nic wtedy nie możemy fajnego zrobić, bo przecież ona nie zostawi matki samej.” Pytam czy teściowa jest chora, potrzebująca. „Ależ skąd. Jest zdrowa, tylko tyle, że od śmierci męża sama. Nie wymaga szczególnej opieki. Nawet nie wiem czy jej oczekuje, czy żona nie jest w tym temacie nadmiarowa. Ja rozumiem, że żona chce pobyć z mamą, ale czy wspólny wypad na weekend raz na kwartał to tak wiele? Ostatnio żona dała się namówić. Ten wyjazd to był koszmar. Żona miała zbolałą minę. Jak ją pytałem o co chodzi mówiła, że martwi się o mamę. Z resztą ona się czymś martwi nieprzerwanie. Nawet jak nic się złego nie dzieje. Co będzie jak dziecko nie zaklimatyzuje się w szkole? Świetnie dało sobie radę. Co będzie jak trzeba będzie mamę wziąć do siebie? Od 5 lat nie ma takiej potrzeby, a ona wciąż wałkuje ten temat. Itd. Kiedy wracaliśmy z wyjazdu całą drogę robiła mi wyrzuty, że ją namówiłem. Oskarżała mnie, że nie rozumiem jej sytuacji, że moi rodzice mają jeszcze siebie, że tylko ona się przejmuje, bo w końcu ktoś musi. Nie wiem kiedy widziałem moją żonę uśmiechniętą, beztroską? Ostatnio powiedziałem jej, że ona zawsze musi mieć jakiś problem. Że gdy się na nią patrzy można by wysnuć wniosek, że życie to udręka i pasmo trosk. Popłakała się. Wykrzyczała mi, że przecież ona też się z tym męczy. Poczułem się podle, że jej dokładam. Zaproponowałem, żeby poszła do psychologa. Nie chce. Twierdzi, że nie wierzy, że ktokolwiek obcy może jej pomóc.”
Rozmawialiśmy jeszcze bardzo długo. Pod koniec spotkania oboje doszliśmy do wniosku, że prawdopodobnie hipoteza Sergiusza o depresji żony jest nietrafiona. Sergiusz przyznał, że „żona była taka od zawsze”. „Kiedy braliśmy ślub ona zamiast się cieszyć cały czas martwiła się czy wszystko się uda, czy goście będą zadowoleni czy sukienka się nie poplami.. Oczywiście wszystko się udało, ale zastanawiam się po co te nerwy? Po weselu powiedziałem do żony, że ten dzień mógłby być przyjemniejszy. I że mi szkoda. Wpadła w jakąś melancholię na 3 dni. Przepraszała mnie, twierdziła, że nigdy sobie tego nie wybaczy, że zepsuła mi tak ważny dzień. Ja już naprawdę chciałem pójść do przodu, a ona swoje. Tylko że od tego czasu jest dokładnie tak samo. Moja siostra uważa, że żona wynajduje sobie problemy. Że ona lubi jak jest źle. To możliwe? To byłoby straszne.”
Czy to możliwe, że ktoś lubi cierpieć? Rzeczywiście są takie osoby, które sprawiają takie wrażenie. Być może jest to opinia nie do końca sprawiedliwa. Np. Alexnder Lowen uważa, że taka osoba cierpi naprawdę, ale jednocześnie jest niezdolna do zmiany tego stanu. O takiej osobie zwykliśmy myśleć i mówić – to jakiś masochista! Mimo, iż to sformułowanie potoczne psychologowie praktycy istotnie wyodrębniają podobne rozpoznanie – osobowość masochistyczna (wymiennie – osobowość samoponiżająca czy autodestrukcyjna). Co prawda ta forma zaburzeń osobowości nie została włączona do oficjalnego systemu kwalifikacyjnego, jednak wielu psychoterapeutów dostrzega użyteczność powyższego rozpoznania i też z tej użyteczności korzysta.
Co można zaobserwować u partnera wykazującego cechy osobowości masochistycznej?
* Sprawia wrażenie jakby miała zapotrzebowanie na cierpienie
* Ma trudności z przeżywaniem i wyrażaniem takich uczuć jak: radość, satysfakcja, poczucie przyjemności
* Odrzuca ludzi i sytuacje, które mogłyby wzbudzić przyjemne uczucia
* Na sukces czy dobrą wiadomość reaguje obniżeniem nastroju czy poczuciem winy
* Ciągle się czymś zamartwia
* Ma skłonności do licznych zniekształceń poznawczych ( katastrofizuje, wyolbrzymia to co może niepokoić, pomniejsza czy ignoruje to co uspokaja)
* Wytrwale znosi ból, cierpienie, niewygody; nie wykazuje zachowań mających na celu zmianę swojego położenia nawet jeśli istnieje taka możliwość
* Dużo robi dla innych mając przy tym poczucie poświęcenia, umęczenia, bycia wykorzystywaną, jednak nie przerywa działań, które do tego prowadzą
* Potrzeby innych stawia przed swoimi; przy jednoczesnym przeświadczeniu iż taka jej postawa jest niedoceniana
* Wychodzi jej pomaganie innym, jednocześnie w swoim życiu ponosi porażki, choć obiektywnie mogłaby osiągać sukcesy (ma zdolności, możliwości, warunki, etc)
* Jest skłonna do wyrzeczeń i poświęcenia na rzecz innych, nawet jeśli inni tego nie oczekują czy wręcz nie chcą
* Reaguje na potrzeby innych natychmiast i bez zastanowienia, często wręcz je wyprzedza zanim ktoś taką potrzebę wyrazi
* W niezrozumiały dla innych sposób tak kieruje swoim życiem, że obraca się w gronie osób, które ją wykorzystują, z kolei te które chcą jej realnie pomóc – odtrąca
* Ma tendencję do wchodzenia w związki toksyczne i niszczące
* Sprawia wrażenie jakby swoją postawą prowokowała innych do gniewu, odrzucenia czy wykorzystywania. Może wtedy doznawać poczucia upokorzenia, krzywdy, ludzkiej niewdzięczności.
* Nie interesują ja osoby, które dobrze się do niej odnoszą
* Mimo deklaracji, iż chce pomocy – realną pomoc odrzuca (czasem nie wprost, ale tak się jakoś dzieje, że z pomocnych rozwiązań nie korzysta)
* Na propozycję realnych rozwiązań reaguje gniewem
* Reprezentuje zachowania autodestrukcyjne (nie dba o siebie, źle się odżywia, pali, etc)
* Przejawia zachowania bierno-agresywne (jest np. złośliwa, daje do zrozumienia, itp.)
* Potrafi wzbudzać w innych poczucie winy („tylko ja się przejmuję”, „tyle z siebie dałam a Ty tego nie doceniasz”, itp.)
* Ekspresja takiej osoby jest ograniczona, zahamowana
* Sprawia wrażenie uległej, wręcz służalczej, niewidzialnej
Tak rozumiana osobowość masochistyczna nie ma nic wspólnego z masochizmem traktowanym jako zaburzenie preferencji seksualnych, w którym jednostka odczuwa podniecenie seksualne w sytuacjach poniżenia lub doznawania bólu.
Po zapoznaniu się z powyższą listą cech Sergiusz przyznał, że wiele z nich przejawia jego żona. Mniejsza o to ile dokładnie czy też które to z nich. Naszym celem nie było postawienie żonie Sergiusza dokładnej diagnozy, bo też nie jest to możliwe na odległość. Każdego też przed diagnozowaniem swoich bliskich przestrzegam. Brak fachowej wiedzy i zaangażowanie emocjonalne mogą zaburzyć właściwy obraz. Chodzi o pewien rodzaj oglądu sytuacji, który mógłby pomóc Sergiuszowi odpowiednio reagować. Do tej pory Sergiusz podejmował różne strategie postępowania:
* rozmawiał z żoną próbując wykazać brak logiki w przeżywaniu przez nią określonych spraw np. martwienie się na zapas (odczuwał jednak poczucie winy kiedy słyszał od żony że jej nie rozumie i że to jest silniejsze od niej, ewentualnie że tylko ona się martwi, inni mają to gdzieś)
* cierpliwie wysłuchiwał narzekań i żalów żony (poczuł się jednak tym zmęczony, bowiem jak powiedział – ile można?)
* podsuwał żonie różne pomysły i rozwiązania (ponieważ żona z nich nie korzystała, a często wyrażała wobec męża złość – ten poczuł się bezsilny)
* wyręczał żonę w dokonywaniu różnych zmian np. zatrudnił panią do sprzątania, żeby żonę odciążyć (ponieważ żona zareagowała najpierw poczuciem winy że sobie nie radzi, następnie pretensjami że i tak musi wszystko poprawiać– Sergiusz kolejny raz poczuł niemoc)
* zaproponował żonie fachową pomoc (jak wiemy – ten pomysł również okazał się nieefektywny)
Podobne strategie postępowania przyjmuje większość partnerów osób o strukturze masochistycznej.
Niestety, często żadna z nich nie okazuje się skuteczna. Dlaczego tak się dzieje? Bowiem nierzadko jest to walka z wiatrakami. Wydaje się nam, że jak będziemy bardzo chcieć uda nam się odpowiednio wpłynąć na partnera. Nie wiemy, że na pewne rzeczy po prostu nie ma mocnych. Że jeśli wchodzimy w związek z kimś kto a) ma zaburzenia osobowości (spełnia kryteria dla konkretnych zaburzeń b) ma określony rys osobowościowy np. osobowości masochistycznej (nie spełnia kryteriów zaburzeń, ale wykazuje znaczącą część cech) prawdopodobieństwo zmiany u takiej osoby pod naszym wpływem jest jednak ograniczone. Nie zupełnie niemożliwe, ale nadmierny optymizm w tej kwestii często skutkuje wyczerpaniem, poczuciem winy, frustracją, bezsilnością – jak u Sergiusza.
Jaki jest koniec historii mojego bohatera? Powiedziałabym, że sprawa jest rozwojowa. Pod wpływem naszych rozmów Sergiusz zmienił cel spotkań. Zdecydował, że zajmie się sobą, tzn. tym jak może sobie lepiej radzić będąc w związku ze swoją żoną, z którą nie jest mu łatwo, ale którą kocha i chce z nią być. Taki cel na pracę wydaje się jak najbardziej realny.