Słowa

Renata (35) i Seweryn (36) są małżeństwem od prawie 10 lat. Zgłosili się do mnie z powodu..No właśnie..Przejściowych trudności? Potężnego kryzysu? Przyjrzyjmy się temu jak przedstawiają to sami zainteresowani.

Renata: „Jesteśmy tu, ponieważ mamy poważny problem. Nie umiemy się porozumieć. Seweryn nic nie rozumie z tego co do niego mówię. Jestem tym już wyczerpana. I wściekła!”

Seweryn: „To prawda, mamy pewne trudności w porozumieniu się. Ale jesteśmy tu po to, żeby to naprawić. Zgadzam się, że czasami nie rozumiem o co Reni chodzi. Boję się, że ona naprawdę ma dość. A mi bardzo zależy, żeby to co między nami nie gra naprawić”.

Renata również deklaruje, że jej zależy. Uważa jednak, że mąż bagatelizuje problem. Pytam co przez to rozumie. Renata: „Myślę, że Seweryn nie wie jak poważna jest sytuacja. Mamy pewne trudności w porozumieniu się?? My się w ogóle nie dogadujemy!”. Renata, mówiąc to jest bardzo rozemocjonowana. W trakcie trwania spotkania okazuje się, że, owszem, w pewnych momentach komunikacja między małżonkami utyka, ale znam wiele par, u których „problem” jest dużo bardziej zaawansowany. Pomyślałam, że to dobrze, że Renata i Seweryn reagują tak szybko, tylko że Renata wcale nie uważa, ze działa w pierwszej fazie kryzysu. Ona naprawdę jest przekonana, że jej małżeństwo jest bardzo poważnie zagrożone. Dałam sobie chwilę na zastanowienie się z czego to wynika? Może kłopoty z komunikacją są dla Renaty absolutnym priorytetem w relacji i jeśli na tym tle coś nie styka dla niej jest to wystarczający powód do rozejścia? Z drugiej strony, sama Renata popełnia niemało błędów w komunikacji. A więc czy to możliwe? A może to kwestia przekonań dotyczących związku? Że w związku ma być idealnie, bezproblemowo, a wszelkie kłopoty np. w porozumieniu się są oznaką, że to nie to/to nie ten? Taka interpretacja również wydała mi się mało prawdopodobna, ponieważ kiedy Renata wspomniała coś o małżeństwie swoich rodziców użyła określenia „małżeństwo bardzo udane, mimo licznych kłótni i różnic”. Przysłuchiwałam się temu, co mówi. Wyłapywałam zdania: „Nasza córka ma problemy ze sobą”, „Moja praca mnie dobija”, „Mój mąż musi zrozumieć (…), „Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć”. W Sewerynie wyraźnie zaczęła narastać frustracja wynikająca z bezsilności: „Naprawdę jest aż tak źle? Czy Ty nie przesadzasz?” . Takie komentarze Seweryna działały na Renatę jak przysłowiowa płachta na byka. „Widzi Pani? Wszystko bagatelizuje!”. Seweryn nie robił na mnie jednak wrażenia, że niedostatecznie się przejmuje. On po prostu ich wspólne trudności widział zupełnie inaczej. Nie traktował ich jako „problem”, a coś co trzeba przejść, naprawić, ulepszyć. Owszem, miał pewne obawy, odczuwał już zmęczenie, ale nie „panikę” czy  „wyczerpanie”. Kiedy poznałam Renatę bliżej okazało się, że ona wiele spraw postrzega jako „problemowe, trudne”. Kiedy mówiła o swoich emocjach czy stanach używała słów: „padam z nóg, nie daję rady, jestem przerażona, okropnie zła, itp.” Przykładam dużą wagę do języka (słów, określeń), ponieważ uważam, że oddaje to co przeżywamy i w jaki sposób o czymś myślimy. Ale język ma jeszcze jedną, bardzo dla mnie ważną, funkcję. Nie tylko oddaje naszą wewnętrzną rzeczywistość, ale potrafi na nią aktywnie wpływać. Amerykański trener rozwoju Anthony Robbins, autor popularnej książki „Obudź w sobie olbrzyma” jest wręcz zdania, że język, jakiego używasz kształtuje Twoje przeznaczenie. W jaki sposób? Określone emocje (przynajmniej ich znaczna część) uruchamiane są w wyniku naszych określonych interpretacji. Jeśli nadasz danej sytuacji etykietkę „problemu, katastrofy, załamania, traumy” – jak możesz się poczuć? A jeśli na podobną sytuację zareagujesz językowo inaczej, nazwiesz ją: „przejściową trudnością, wyzwaniem, przeżyciem, sprawą do załatwienia” – Twoje emocje nie będą z pewnością tak silne, a może nawet zmienią swoją „barwę”. Nie będziesz już przerażona/y, zagniewana/y czy „w depresji”, w zamian może poczujesz obawę, rozczarowanie czy smutek, a może nawet mobilizujący stres? Nie zachęcam do tego, żeby w sposób sztuczny zaprzeczać temu jak się czujesz. To, co proponuję, to żebyś przyjrzał/a się temu, jakie słowa dobierasz. Renata dobiera te o potężnym kalibrze. One niosą za sobą określone emocje, które z kolei mają niebagatelny wpływ na jej relację z mężem. Seweryn tym samym sprawom nadaje etykiety o mniejszym natężeniu, przez co inaczej się czuje (jest spokojniejszy niż Renata), a ich wspólne „kłopoty” postrzega jako te do rozwiązania. Wybór języka, jakim posługujesz się w relacji ma naprawdę bardzo duże znaczenie. Kiedy Renata zgłasza, że jest „wykończona, padnięta, wściekła, załamana” Seweryn czuje bezsilność. Byłoby pewnie łatwiej, gdyby w to miejsce mógł usłyszeć, że jego żona jest rozczarowana czy czuje się niepewnie. Przypuszczam, że i Renata poczułaby się lepiej, a relacja zyskałaby nieco lekkości. Nie chodzi o brak frasobliwości. „Problemy” można rozwiązywać w napięciu lub w rozluźnieniu. Ty wybierasz. A język może Ci to ułatwić lub utrudnić. Autor „Olbrzyma” stworzył np. zestaw słów, do których możesz odwołać się, by zmienić intensywność emocjonalną przeżywanych doświadczeń. Np. w miejsce słów „umieram z wyczerpania” albo „ledwo żyję” możesz powiedzieć (czy pomyśleć), że „potrzebujesz odpocząć”; zamiast „boję się” – „czuję się niepewnie”; „nienawidzę” zamienić na „wolę coś innego”, „niepowodzenie” zastąpić „doświadczeniem, lekcją” etc. To co pomyślisz lub powiesz wpływa na Twoją wewnętrzną „atmosferę”, a ta na tę na zewnątrz – w relacji, w rodzinie. Przyglądaj się temu co mówisz. Zmieniaj swój język na taki, który służy Twojemu zdrowiu i Twojemu związkowi.

A na koniec lista słów, które moi pacjenci/klienci odbierają w relacjach jako wyjątkowo toksyczne. Używa ich również Renata.

Musisz.  Rzadko kto lubi być do czegoś  zmuszany. Niewielu lubi, kiedy im się rozkazuje. Zamień „musisz” na „chciałbym/łabym, potrzebuję”.

Powinieneś.  Podobnie jak „musisz” – zazwyczaj wywołuje u odbiorcy niechęć i sprzeciw. Spróbuj inaczej: „zależy mi, to dla mnie ważne”.

A ty.., Bo ty.., dlaczego ty nie..? W taki sposób najczęściej odbijamy piłeczkę, kiedy idzie w naszym kierunku pretensja. „Ale ty też tak robisz”, „Dlaczego ty o tym nie pamiętasz? etc. W takiej sytuacji albo przyjmij uwagę, a  o swoich „żalach” mów na bieżąco, lub też powiedz, że „czujesz, że ta opinia jest niesprawiedliwa, ponieważ..”, zamiast w dziecinny sposób przerzucać się „winą”.

Trzeba było. Odwoływanie do przeszłości jest kuszące, ale prawda jest taka, że niewiele wnosi. A już na pewno nie wtedy, kiedy przybiera formę wypominania. „Trzeba było to załatwić”, „Trzeba było postąpić rozsądnie” itp. Pohamuj dobijanie leżącego.  Będzie Ci łatwiej to uczynić, kiedy będziesz o swoich opiniach mówić na bieżąco. A teraz? Zastanówcie się co jest możliwe, kiedy mleko się wylało.

Mógłbyś raczej. Po pierwsze to komunikat nie wprost, a takie są niebezpieczne. Po drugie jest on często związany z tzw. bierną agresją czyli inaczej – złością nie wyrażoną w bezpośredni sposób. Za tym kryje się przekaz: „Powiem ci jak to powinno wyglądać”, „Ja wiem, Ty nie wiesz”, „Ja jestem lepszy”. Dlatego budzi u rozmówcy taki opór. Powiedz wprost o co Ci chodzi i na czym Ci zależy bez protekcji w sposobie mówienia.

Nic, nigdy, zawsze Czyli tzw. kwantyfikatory ogólne. „Ty nigdy nic nie rozumiesz”, „Ty zawsze stawiasz na swoim”..Jak z tym dyskutować? Jak się bronić? Z doświadczenia wiem, że rzadko zdarza się sytuacja, w której użycie tych słów jest uzasadnione. Odwołuj się do konkretnej sytuacji. A jeśli potrzebujesz podkreślić powtarzalność pewnych zdarzeń powiedz: „często” lub „dla mnie za często”, czy też „dla mnie tak często, ze mam już wrażenie, że cały czas”. Wtedy mówisz o swoim odbiorze.

Słowa, których warto używać:

Proszę, dziękuję. Oczywista oczywistość, jak mawiał klasyk? Z moich obserwacji wynika, że wcale niekoniecznie. Jeszcze wśród obcych się staramy. Ale wśród bliskich odpuszczamy sobie zupełnie. Czasami słyszę: „Mam dziękować za zmycie naczyń czy wyrzucenie śmieci?”, „Mam prosić o rzeczy naturalne?”. A dlaczego nie? To jasne, że w życiu codziennym są rzeczy do zrobienia i nie ma co się nad nimi jakoś specjalnie pochylać, ale czy nie byłoby milej? Pani urzędniczce dziękujemy, że po prostu wykonała swoją pracę, to dlaczego nie robimy tego w związku?

Ponieważ. To słowo działające cuda. Badania i obserwacja praktyków są zgodne: kiedy podamy powód swojego pytania, prośby, zachowania – druga osoba czuje się lepiej (np. potraktowana poważnie, ponieważ należało się jej wyjaśnienie) i jest skłonna nas zrozumieć czy wykonać to o co ją prosimy. Zamiast pytać: „O której będziesz?” uzasadnij powód swojego pytania: „Pytam, ponieważ nie wiem jak planować sobie popołudnie”. W miejsce: „Pomóż mi przy obiedzie” powiedz: „Potrzebuję Twojej pomocy przy obiedzie, ponieważ mam dziś jeszcze kilka ważnych rzeczy do zrobienia”.

Kochanie? Jak zwracasz się do swojego ukochanego/ukochanej? Wiele z nas czule i w taki sposób, który jest dla drugiej strony przyjemny. Ale spotkałam się też z sytuacjami zgoła odmiennymi. W swoim gabinecie słyszałam już: „pączusiu” do kobiety, której kompleksem była tusza po urodzeniu dziecka; „Ewka” do partnerki, dla której odmiana jej imienia w taki sposób była drażniąca; protekcjonalne i infantylne „Bogusiu”, choć Bogdan na Bogusia reagował alergicznie; czy nawet osiedlowe ksywy typu „Siwy” czy „Młoda” i mówienie o sobie po nazwisku. Forma, w jakiej zwracasz się do partnera jest ważna, ponieważ tworzy ogólną atmosferę relacji. To najczęściej powtarzane słowo w kierunku drugiej osoby. Działa jak mantra. Ustalcie która z form jest dla Was najprzyjemniejsza i mówcie do siebie tak jak lubicie. Jeśli z czułością po nazwisku – w porządku. Byle móc się w tym „rozpłynąć”.

FUO. Najczęściej popełniany błąd: „Jesteś bałaganiarzem!”, „Ty nie umiesz normalnie rozmawiać”, „Zawiodłeś mnie”, „Przestań mnie denerwować” czyli tzw. komunikaty typu Ty. Komunikat ten skupia się na zachowaniu drugiej osoby. Jest ocenny i oskarżycielski.  Komunikaty Ty możemy zastąpić komunikatem typu Ja. Jego celem jest mówienie o tym jakie są nasze uczucia. Brzmiałby np. tak: „Czuję się zawiedziona, gdy po raz kolejny widzę porozrzucane rzeczy. Wydaje mi się wtedy, że mnie nie szanujesz, a moja praca nie jest da Ciebie ważna. Proszę, posprzątaj je, żebyśmy mieli miły wieczór” Taki komunikat nie zawiera ocen, mówi o uczuciach i daje szansę na zmianę. Aby łatwiej było zapamiętać jak budować komunikat Ja zapamiętaj metodę FUO – Fakt (opisz sytuację – bałagan), Uczucie (emocje, jakie przeżywasz w związku z sytuacją – rozczarowanie), Oczekiwanie (jakiej zmiany oczekujesz – posprzątanie). Dobrze robi również dodanie uzasadnianie dlaczego tak się czujesz (czuję, jakbym nie była ważna) i korzyść jaka wyniknie ze zmiany (miły wieczór).
A więc do dzieła!