„Nienawidzę Bożego Narodzenia. Jest zaprojektowane z myślą o rodzinie, miłości, cieple, emocjach i prezentach.”
Bridget Jones
Brzmi znajomo?
Jeśli jesteś osobą samotną to pewnie tak. Oczywiście, nie każda osoba bez pary czuje i myśli w ten sposób. Znam wiele singli, którzy mimo wszystko kochają święta. Znam też takich, dla których nie jest to może ulubiony czas w roku, ale jakoś sobie radzą. Ale co jeśli jesteś sam/a a czas świąt przypomina Ci o tym szczególnie boleśnie? Jak sobie radzić? Jak przetrwać?
Co jest zazwyczaj szczególnie trudne?
Po pierwsze, dopadająca Cię świąteczna nostalgia.
Po drugie, znienawidzone pytania, życzenia i docinki rodziny.
To od początku.
Świąteczna nostalgia
To co składa się na świąteczną nostalgię osoby żyjącej w pojedynkę to: poczucie braku, poczucie pustki, smutek, tęsknota. Może jest w tym też trochę lęku. To zupełnie zrozumiałe. Pragniemy miłości, bliskości, ciepła. Jednak odnoszę wrażenie, że czasami sobie dokładamy. Myśląc np. „wszyscy są w związkach, tylko ja jak ten kołek”, „wszyscy mają rodzinę, tylko ja nie”, „wszyscy naokoło się cieszą, radują”, „święta bez swojej rodziny są bez sensu” sprawiamy, że czujemy się jeszcze gorzej. Tym bardziej, że treść zawarta w takim sposobie myślenia nie jest zgodna z rzeczywistością. Po pierwsze, jest mnóstwo ludzi, którzy są sami: wdowcy, rozwodnicy, osoby żyjące w trójkącie i cała masa niesparowanych singli. Są osoby, które mają partnera, ale przeżywają osobistą tragedię na przykład z powodu braku wymarzonych dzieci. Oni też mogą widzieć siebie jako kogoś, kto nie ma pełnej rodziny. Jest, w końcu, masa ludzi żyjących pośród gromady bliskich czując się równie samotnie ja Ty. Jednym słowem, nie jesteś jedyną osobą przeżywającą w tym czasie trudne emocje. Nie każdy też lubi święta. Znam wiele osób, które co roku wyczekują tylko, aby minęły jak najszybciej. Dlatego być może zamiast koncentrowania się na tym co niewątpliwie bolesne, spróbuj w tym roku inaczej. Co możesz zrobić?
*Poddać się refleksji
Być może poddawałeś refleksji swoją sytuacje wielokrotnie. Ale być może oprócz tego, że Ci źle nigdy nie zastanawiałeś/łaś się dlaczego jesteś sam/a? Co chcesz zmienić? I jak? Chodzi o to, aby z tej refleksji wyniknął jakiś konstruktywny wniosek. Nie w tym rzecz, aby w święta posmucić się bardziej, niż zwykle, a od stycznia żyć tak jak do tej pory. Rzecz w tym, aby zrobić z tego smutku użytek.
* Zrobić coś dla Siebie
Może jest coś takiego na co zwykle brakuje Ci czasu? Może od dawna masz na coś ochotę? Jeśli nie, pomyśl, poczuj. Może jednak jest coś takiego, ale o tym zapomniałeś/łaś? Święta to dobry czas na nadrabianie zaległości. Wszelakich. Może masz jakieś zaległości wobec Siebie?
* Zrobić coś dla innych
Jest Ci źle, wiem. Nie chcę tego lekceważyć. Jednocześnie dobrze jest mieć świadomość, że wokół jest mnóstwo innych, którzy również cierpią. Czy ma Cię to pocieszyć? Oczywiście, że nie. Ma Ci to uzmysłowić, że po prostu cierpienie jest częścią życia. I że można się w tym cierpieniu nawzajem powspierać. Rozejrzyj się. Może jest obok ktoś, kto również jest samotny? Może chory? Może w inny sposób potrzebujący? Jeden z moich dojrzałych wiekiem, samotnych pacjentów jeździł w święta do zaprzyjaźnionego szpitala i spędzał czas z chorymi. Pomaganie innym pomaga również nam. Odwraca uwagę od swoich problemów (czasem warto), przewartościowuje nam pewne kwestie, pozwala zrobić coś dobrego i poczuć się lepiej (pozwala poczuć się przydatnym, potrzebnym). Sprawdź.
* Popraktykować wdzięczność
Praktyka wdzięczności czyli dostrzegania tego za co możemy być wdzięczni i dziękowania za to, jest łatwa, gdy jest łatwo. Gdy wszystko układa się po naszej myśli. Trudniej, gdy jest trudniej. I dlatego to bardzo dobry czas na taki trening. Jesteś sam/a. Nie podoba Ci się to. Ale z pewnością jest wiele powodów do wdzięczności. Tu przychodzi mi na myśl moja pacjentka: samotna, marząca o dużej rodzinie, mężu, dzieciach. Pani M. ma jednak siostrę, z niemałą rodziną właśnie. Oczywiście, nie jest to JEJ mąż, JEJ dzieci. Ale może lepiej mieć siostrę, niż jej nie mieć? Lepiej mieć fajnego szwagra i być ciocią dla trójki dzieci, niż spędzać święta w pojedynkę lub u bezdzietnej znajomej? Możemy koncentrować się na tym, czego nam brak. Możemy spojrzeć w kierunku tego, co jest. A zawsze COŚ jest.
* Zobaczyć korzyści
Że bezczelne? Zobaczyć korzyści sytuacji, która nam nie pasuje? Ha!
Kocham filozofów stoickich. Epiktet powiedział: „Kiedy jesteś sam, powinieneś nazwać ten stan spokojem i wolnością (…), a gdy jesteś wśród wielu, nie powinieneś nazywać tego stanu tłumem, trudem, podrażnieniem, lecz festynem i zgromadzeniem (…).”
Wniosek? W każdej sytuacji znajdzie się coś dobrego. Jedna z moich samotnych pacjentek została namówiona przeze mnie do eksperymentu, właśnie z szukaniem korzyści. Oto jej odpowiedzi: „mam czas dla siebie i przyjaciół; nie muszę się spieszyć; mogę naprawdę odpocząć; mogę wstać o której chcę; mogę mieć bałagan; mogę nadrobić zaległości w pracy bez narażania się na kłótnię, że pracuję w święta; nie muszę spędzać całych świąt przy stole, bo trzeba odwiedzić obie rodziny i wszystkich krewnych; nie muszę wydawać pieniędzy na prezent; nie muszę się głowić nad prezentem; nie muszę przeżywać wstydu z powodu sprawienia komuś nieudanego prezentu; nie muszę się martwić, że ktoś przyniesie mi wstyd na przyjęciu wigilijnym; omijają mnie kłótnie z powodu tego, u której rodziny spędzamy wigilię; mogę wyjść z wigilii o której chcę; nie muszę spędzać czasu w rodzinie, której nie lubię”. Być może niektóre z odpowiedzi mogą kogoś oburzyć ale nie chodzi o konkretne przykłady. Chodzi o to, aby odczarować mit, że jeśli masz rodzinę – święta są super, a jeśli jej nie masz, to są do bani. Zawsze są dwie strony medalu. Pytanie, której
z nich chcesz się permanentnie przyglądać.
* Użyć mechanizmów obronnych
Żeby psycholog zachęcał do stosowania mechanizmów obronnych? I tak ich używamy. Tylko zazwyczaj nieświadomie oraz w sposób nieadekwatny i nadmierny. Jeśli już naprawdę nic nie działa i trudno poradzić sobie ze świątecznym smutkiem, można sięgnąć po psychologiczne obrony czyli sposoby unikania i redukowania trudnych uczuć. Na przykład? Śmiech, ironię, a nawet delikatny cynizm. W tym celu polecam na przykład filmową lekturę pt. „Zły Mikołaj” (reż. Terry Zwigoff”). Ostrzegam, humor jest mocno specyficzny! Możemy też na chwilę przenieść się do świata fantazji i zanurzyć się w historię bohaterów z filmów: „To właśnie miłość” (reż. Richard Curtis) czy „Listy od M” (reż. Mitja Okorn). Jeśli to nie nasza bajka, pozostaje jeszcze lekkie odłączenie na przykład poprzez pracę. Jednym słowem zrobienie czegoś, żeby przeczekać. Nie polecam tego jako najbardziej fortunnego sposobu na przeżycie świąt, ale jeśli mamy się rozpaść na kawałeczki z rozpaczy.. Choć rozsypanie się jest też czasem potrzebne. Ale to już zupełnie inny temat.
Rodzina, ach rodzina
Pytania przy stole: „Kiedy wreszcie przyprowadzisz ze sobą jakiegoś młodzieńca?”, „A ty zamierzasz w końcu ułożyć sobie życie?”. Dobre rady: „Zamiast o karierze, może powinnaś pomyśleć o rodzinie!”, „Jak będziesz tak wybrzydzać, to nigdy nikogo sobie nie znajdziesz”. Komentarze: „Zaraz 30stka na karku, a tu nic, cisza..”, „I co, kolejne święta sam, co?”. Życzenia przy opłatku: „No, żebyś wreszcie była szczęśliwa!”, „No żebyś w końcu się ustatkował!”. Na szczęście nie wszystkie rodziny są tak niedyskretne, ale część niestety tak. Z jednej strony rozumiem mechanizmy, które za tym stoją. Lęk, troska, życzenie jak najlepiej. Poczucie jakiegokolwiek wpływania na sytuację. Mobilizowanie. Okazywanie zaangażowanie. Być może iluzoryczne przekonanie, że jeśli powiem to na głos, to sytuacja się odmieni? Ale bliscy zupełnie nie zdają sobie sprawy, że ich pytania i uszczypliwości nie są w żaden sposób pomocne, a częściej bywają po prostu bardzo bolesne. Jak to jest, że nasi krewni dają sobie prawo, żeby się wtrącać, doradzać, komentować tak intymny obszar cudzego życia? I to bez zaproszenia. I zachowują się tak jakby wszyscy nagle byli ekspertami w tej dziedzinie? Czy naprawdę nasza matka czy wujek wierzy, że jeśli powie „znajdź sobie wreszcie kogoś”, to Ty na drugi dzień właśnie kogoś sobie znajdziesz? „Ach, wiesz mamo, dobrze, że mi przypominasz, bo byłbym zapomniał”. „Dzięki!”. Masz prawo chcieć się ochronić przed tego typu naruszaniem Twoich granic. Jak możesz to zrobić? Na przykład już od wejścia zaznaczyć, że nie życzysz sobie komentowania Twojej osobistej sytuacji. Po prostu, uciąć kłopotliwą dla siebie scenę, w zarodku. Możesz też przygotować sobie kilka odpowiedzi, które wyhamują innych w drążeniu tematu. Na przykład: „To nie jest pomocne”. Z moich obserwacji, nie sprawdzają się próby zmiany tematu lub komentarze typu: „Oj mamo..” albo „A Ty znowu o tym?”, „Jeszcze ci się nie znudziło?”. Wtedy od razu garściami sypią się wyjaśnienia, że „przecież jestem twoją matką”, „martwię się” itp. Bardziej pomocne mogą okazać się pytania pt. „Po co mi to mówisz?”, „Dlaczego pozwalasz sobie na wtrącanie się w moje życie?”, „Czy ja się wtrącam w Twoje?”, bowiem one konfrontują drugą stronę albo z właściwą motywacją tych pytań lub też z tym jak Ty się z tym czujesz. Możesz też powiedzieć o swoich uczuciach wprost. Wiem jednak, że nie w każdej rodzinie jest na to przestrzeń. Nie przyjść na wigilię? Oczywiście, jest to jakieś wyjście. Ale przyjmijmy, że ostateczne. Jeśli uznasz, że jest to jedyny sposób na uchronienie się przed mniej lub bardziej subtelną przemocą, możesz to, naturalnie, zrobić. Ale nie zaczynaj od tego pomysłu. Potrzebujemy swoich bliskich. Potrzebujemy przynależeć. Nie tylko w święta.
Niech będzie Wam w ten czas najlepiej jak to dla Was możliwe.