Sekretne zmowy małżonków, tajne pakty partnerów

czyli rzecz o koluzjach w związku
Wiktoria (29) i Leon (50) są parą od 4 lat. Leon (pracuje w bankowości) udzielał Wiktorii kredytu, kiedy ta była w trudnej sytuacji finansowej. Leon miał wtedy żartem powiedzieć do Wiktorii, że „gdyby oprócz dodatkowej gotówki potrzebowała troskliwego opiekuna to on służy swoją osobą”.
Leon jest duży, sporo mówi, zadaje wiele pytań i często prosi o wyjaśnienia. Wiktoria jest drobna, cicha, mówi mało, o nic nie pyta, wszystko zawsze jest dla niej zrozumiałe.
Leon spodobał się Wiktorii, ponieważ był „silny, męski, odważny”. Wiktoria spodobała się Leonowi, bo była „kobieca, tajemnicza, skromna”.
Przyszli na terapię, ponieważ „nie mogą się porozumieć”. Głównym zarzutem Wiktorii wobec Leona jest to, że jest agresywny. Leon ma pretensje do Wiktorii, że jest niezaradna i że ciągle prosi go o pomoc. Odkąd Leon z powodu złej atmosfery w pracy się z niej zwolnił konflikt między partnerami jeszcze wzrósł.

Większość z nas sądzi, że doskonale wie dlaczego chce być z tą a nie inną osobą. Myślimy też, że zdajemy sobie w pełni sprawę o co się kłócimy czy co stanowi problematyczny aspekt bycia razem.  Wiktoria i Leon – podobnie. Ale kiedy okazuje się, że mimo wprowadzenia określonych zmian (Leon pracuje nad tym, żeby swoje opinie wyrażać ciszej; Wiktoria stara się radzić sobie ze swoimi sprawami samodzielnie) zarzuty partnerów do siebie utrzymują się lub też przenoszą się na inny obszar – pojawia się pytanie o co chodzi? Co jest tak właściwie zasadniczym źródłem nieporozumienia?

Żeby odpowiedzieć na powyższe pytania potrzebujemy zdać sobie sprawę z faktu, że istnieją takie emocje, potrzeby i mechanizmy postępowania, których nie jesteśmy świadomi. Najsilniejsze nieświadome potrzeby i emocje pochodzą z naszych związków z rodzicami. Kiedy spotykamy na swej drodze kogoś, kogo rozpoznamy:
a/ albo jako osobę mogącą zaspokoić nasze głębokie i nieświadome potrzeby, które nie zostały zaspokojone przez rodziców
b/ albo jako kogoś kto pasuje do okoliczności, w jakich dorastaliśmy
c/ albo jako osobę, która przeżywa dokładanie taki sam konflikt wewnętrzny co my, ale reprezentuje drugi biegun tego konfliktu
– zakochujemy się. Jeśli i ta osoba rozpozna nas jako kogoś, kto może odpowiedzieć na jej niezaspokojone potrzeby, bądź kogoś kto wpisuje się się w okoliczności jej dorastania, ewentualnie kogoś kto wyraża ten aspekt jej konfliktu wewnętrznego, z którym nie chce się ona utożsamić – uczucie zostaje odwzajemnione.
Zgodnie z tą koncepcją każdy miłosny wybór zawiera w sobie pragnienie zaspokojenia naszych nieświadomych potrzeb oraz chęć odnalezienia w partnerze jakiejś naszej zagubionej części. W celu realizacji tych potrzeb partnerzy zawierają ze sobą pewnego rodzaju nieświadomą tajną umowę tzw. koluzję.

Przyjrzyjmy się jak to było u Wiktorii i Leona. Wiktoria była i jest osobą mającą silną potrzebę bycia zaopiekowaną. Ma to związek z jej domem rodzinnym, w którym brakowało miłości, ciepła i uwagi. Leon z kolei zawsze miał potrzebę dawania i troszczenia się. Jako najstarszy z czwórki rodzeństwa odnajdywał się w tej roli doskonale. Zgodnie z koncepcją koluzji Wiktoria i Leon pociągali się wzajemnie, bo mogli dać sobie coś czego bardzo potrzebowali: Leon potrzebował się kimś zaopiekować, Wiktoria potrzebowała, by ktoś się nią zaopiekował. Możliwość odtworzenia przez Leona charakterystycznej dla siebie roli (opiekuna) była dla niego dodatkową „atrakcją”. Kolejnym dodatkowym atutem parterów w swoich oczach były różnice między nimi. Leon – zaradny, przebojowy, niczego się nie bał. Wiktoria z kolei lękowa i bezbronna. Według teorii koluzji oboje partnerzy dostrzegli w drugim jakiś aspekt, który u nich samych był ukryty. Partner z kolei reprezentował go w sposób tylko jawny. Co mam na myśli? Przyjmijmy, że każda z cech osobowości ma formę kontinuum (uległość-agresja, dawanie opieki-przyjmowanie opieki, samodzielność-wspieranie się na innych, niepokój – stabilność) oraz że każdy człowiek nosi w sobie oba te bieguny. Upraszczając – nikt z nas nie jest tylko dobry lub tylko zły – bywamy czasem tacy, czasem tacy. Im chętniej i częściej utożsamiamy się tylko z jednym z biegunów (np. z uległością, przyjmowaniem opieki, wspieraniem się na innych – Wiktoria) pojawia się pytanie o drugi biegun. Co z nim? Najczęściej z wielu psychologicznych powodów wypieramy się jednego bieguna w nas oceniając go jako „nie ok”. Ukrywamy go przed sobą spychając tym samym do tzw. „cienia”. W „cieniu” znajdują się wszystkie nasze niechciane, wyparte i wstydliwe impulsy, potrzeby, cechy. Według koncepcji koluzji atrakcyjność partnera jest związana m.in. z tym, że reprezentuje on przeciwległy biegun jakieś ukrytej w nas tendencji w sposób jawny. To fascynuje, ponieważ dzięki temu możemy połączyć się z tym psychicznym aspektem, który jest częścią nas, a który żyje w „cieniu”. Wiktoria prezentowała postawę uległości. Właściwie nigdy się nie złościła. Z kolei Leon bywał agresywny. Dzięki temu, że byli tak różni oboje mogli dotknąć awersu i rewersu określonych tendencji. Wiktoria mogła skontaktować się ze złością w sobie dzięki temu, że Leon robił to w sposób jawny i skrajny (im bardziej wypieramy jakiś aspekt w nas, tym druga strona przejawia go w sposób bardziej skrajny). Z kolei Leon będąc z Wiktorią mógł zacząć oswajać np. tę część w sobie, która potrzebuje brać, przyjmować (troskę, opiekę).
No dobrze. Ale co się takiego stało, że niejawne porozumienie przestało działać? No, nastąpiło coś przed czym żadna para nie ucieknie – kryzys. Kryzys czyli sytuacja, w której z powodu jakieś sytuacji wewnątrz związku lub na zewnątrz dochodzi do ujawnienia się wypartych potrzeb i biegunów. Leon zwolnił się z pracy i zaczęło mu przeszkadzać, że wiele spraw jest na jego głowie. Niezaradność Wiktorii stała się dla Leona irytująca. To w jaki sposób to komunikował był z kolei dla Wiktorii trudny do przyjęcie – mówiła, że Leon krzyczy i nie pozwala jej dojść do głosu.
Wiktoria i Leon są na etapie odpowiadania sobie na pytanie czy sobie z kryzysem poradzą. Od czego to zależy? Nie tylko od chęci, wiary w powodzenie, determinacji czy pracy jaką w to włożą. Zależy to także od tego jak bardzo ich związek jest koluzyjny. Każdy bowiem związek zawiera w sobie jakiś procent koluzji. Pytanie tylko ile jest w związku zdrowych obszarów poza koluzją. Jeśli dużo – spora szansa, że para sobie poradzi. Jeśli niewiele lub też jeśli koluzja obejmuje większość obszarów – będzie trudno. Bowiem każda koluzja wcześniej czy później musi się załamać. Natomiast jeśli para sobie poradzi (rozwiąże zagadkę pt. „jaki wspólny taniec tańczymy?”, „jak wygląda ten klucz, którym partner otwiera moje zamki i odwrotnie”, „co potrzebuje każdy z nas dać sobie indywidualnie, żeby nie musieć w sposób rozpaczliwy szukać tego u partnera”, „jaka zagubiona część w nas domaga się odszukania”, „jakie niezaspokojone potrzeby domagają się odżałowania”, „jak możemy być ze sobą w sposób bardziej elastyczny”, „czego możemy się od siebie nauczyć”) – relacja ulegnie prawdziwej i głębokiej transformacji.