Rozmyślnik z czasu ciąży pt. „Nieocenione wsparcie” *

Ciąża to naprawdę szczególny czas. Kreowanie nowego życia jest jakąś tytaniczną i metafizyczną robotą. To doświadczenie transformujące na wszystkich możliwych poziomach. Szczególnie, jeśli pozwolimy sobie to poczuć. To czas, kiedy wsparcie innych jest po prostu nieocenione. I ja dziś parę słów o tym. Bo to wsparcie można różnie rozumieć. Można je różnie dawać. Ja na przykład od niektórych osób doświadczyłam takiego wsparcia, na jakie nawet nie śmiałabym liczyć. O tym za chwilę. Od innych, od których po cichu lub głośniej liczyłam, nie doświadczyłam wcale. Albo nie był to ten rodzaj wsparcia, który był mi na ten czas potrzebny. Były obok mnie osoby, które trochę wspierały, a trochę potrafiły przywalić kulą w płot. Były osoby, które się starały ale chyba nie umiały . No to po kolei.

Zacznę od podziękowań i wzruszeń. Kiedy zaczęłam informować świat, że spodziewam się dziecka, jakaś niewiarygodna ilość (o jakości nie wspominając ;)) kobiet otoczyła mnie swoją życzliwością i troską. Szczerze zainteresowane pytały jak się czuję. Chętnie dzieliły się swoim doświadczeniem i nie były to opowieści w stylu „jak u Ciebie, bo u mnie”. Co było dla mnie pomocne to to, że te doświadczenia były osobiste, intymne, bez lukru. Jednocześnie dziewczyny mnie nie straszyły, co wcale nie jest takie proste, kiedy przeżywa się różne, również trudne rzeczy. Dawały mi sporo rad, ale uwaga. Rzadko kiedy tzw. dobre rady przeżywamy jako pomocne i ja takie też mocno odradzam. Ale kiedy mówisz: „u mnie sprawdziło się to, sprawdź jak będzie u ciebie”, to jest to komunikat wspierający. Przynajmniej dla mnie był. Radom w stylu: „tak jest dobrze, tak jest źle; to działa, to nie działa; tak trzeba, tak nie wolno; zrób tak, nie rób w ten sposób” – serdecznie dziękujemy. Podpowiedzi pt. „są różne możliwości, możesz spróbować tego lub tego; może ci się przyda” – chętnie, poproszę. Oparte na swoim doświadczeniu, z serca, nieinwazyjne, uwzględniające omylność i dające przestrzeń na Twoje własne wybory – temu mówię tak. I naprawdę to były takie podpowiedzi. Znalazło się wiele kobiet, których naprawdę nie znałam dobrze, a które deklarowały swoje wsparcie w postaci czasu na rozmowę i wymianę. Byłam i jestem tym niezwykle poruszona. Inną, niezwykle cenną formą wsparcia, była ta związana z podarunkami. Jestem głęboko zatroskana losem naszej planety i kiedy pomyślałam sobie o ilości rzeczy jaką potrzebujesz nabyć, kiedy rodzi się nowy człowiek, byłam tym lekko podłamana. Nie chodzi nawet o finanse. Chodzi o to, że ziemia musi to gdzieś pomieścić. Kiedy powiedziałam o tym na głos zaczęły się prezenty. Ilość rzeczy jaką dostaliśmy od innych rodziców po swoich pociechach przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Ciuszki, gadżety, inne pomoce – brak słów. Po co ja o tym piszę? Po pierwsze, żeby podziękować, ale to osobisty wątek, może nie mieć dla Was znaczenia. Po drugie, żeby dostarczyć Wam dobrych wiadomości. W czasach, kiedy słyszymy, że ludzie są egoistyczni, chciwi, niepomocni, znieczuleni, wygodni, chciałam być posłańcem innego przekazu. Ludzie potrafią być też inni. Skorzy do pomocy, zainteresowani, wspierający, wrażliwi. Doświadczyłam tego ostatnio w całej rozciągłości. Po trzecie, piszę o tym, żeby podpowiedzieć jaki rodzaj wsparcia był dla mnie przydatny. Będzie też o tym jaki nie. Może dzięki temu łatwiej Wam będzie wspierać swoich bliskich? Albo zorientować się jaki rodzaj wsparcia tak naprawdę potrzebujecie i Wy. Więc wymiana rzeczy, doświadczeń, emocji, sprawdzonych praktyk, a to wszystko w klimacie niezwykłej serdeczności i przestrzeni dla mnie – to było w tym czasie naprawdę na wagę złota. I naturalnie, to wszystko pójdzie dalej. Bo tak to działa. To takie ważne, Dziewczyny, róbmy sobie dobrze w ten sposób. Dziękuję. I składam obietnice, że ta fenomenalna energia się nie rozproszy, nie zmarnuje. Co do wsparcia, którego zabrakło. No cóż. I tak się zdarza. To nie pierwsze ważne doświadczenie życiowe (moje czy kogoś), które coś pokazuje, coś weryfikuje albo po prostu coś zmienia. Czuję i trochę zawodu i rozczarowania (można powiedzieć, że były w tym w takim razie niepotrzebne oczekiwania; można, że po prostu potrzeby czy nasze wyobrażenia dotyczące bliskich relacji), jednocześnie czuję też zgodę, że nie wszyscy chcą, mogą, potrafią, wiedzą. Albo że po prostu można się w czymś rozminąć. Bez niczyjej winy. Wsparcie nietrafione? O tym chciałabym parę słów, bo może to interesujący wątek psychoedukacyjny. Czym dla mnie było wsparcie, które nie było wspierające? Po pierwsze, jedynie słuszne rady i wskazówki, oczywiście wszystkie „dla naszego dobra”, ale to nakreśliłam już wcześniej. Wspierająca była radość, niewspierająca – niezdrowa sensacja. Na przykład były osoby, które potrafiły nie zapytać mnie o nic więcej ponadto czy mam już brzuch, ile do tej pory przytyłam, czy mam już żylaki i komentować podane przez mnie (jeśli uznałam, że chcę) odpowiedzi. I żeby była jasność. Część osób pytała o coś jeszcze np. o to jak się mam, część pytała o to w formie darcia łacha, i dla mnie to nie wpisuje się w kategorię sensacji. Myślę, że wrażliwy i odbiorca i nadawca z łatwością jest to w stanie odróżnić. Niewspierające były opowieści straszaki, choć tych, przyznam, nie nasłuchałam się wiele. Ale ponad wszystko najmniej wspierającym doświadczeniem było doświadczenie braku akceptacji dla moich różnych, czasem mocno skrajnych emocji. Ocena tych emocji. Niezrozumienie. Czasem nawet obarczanie mnie za nie winą. A wszystko to sprowadza się do braku przyzwolenia na czucie określonych emocji w sytuacji kiedy a/ sama zadecydowałaś o tej sytuacji i b/nosisz w sobie życie. To co z kolei działało jak kompres na umęczone hormonami i brakiem snu ciało, na rozedrganą z powodu dziejących się zmian duszę, było Miejsce. Miejsce, które robił ktoś w sobie na to, żeby to przyjąć. Miejsce, na które składało się bycie, milczenie, słuchanie, nieocenianie, rozumienie. „Jestem przy Tobie”. „Widzę Cię”. „Słyszę co mówisz”. „Rozumiem to” . Lub „pomóż mi to zrozumieć”. „Wszystko jest z Tobą w porządku”. „Mów o wszystkim o czym chcesz”. „Czego potrzebujesz?”. „Czy mogę coś dla Ciebie zrobić?” . Było kilka takich osób. A na co dzień, w każdej takiej sytuacji – jedna. Ta najważniejsza. I to jest wsparcie, które robi Ci nie tylko dzień ale robi Ci życie. Robi Ci wszystko.

Uczmy się wspierać i wspierajmy się dobrze. Bo ze wsparciem można dotknąć niemożliwego. A bez wsparcia możliwe jest trudne do sięgnięcia.

To ja na dzisiaj tyle. Uściski.

*Tekst pochodzi z fanpage’a na facebook’u