Mam na imię Adam*, mam 27 lat i jestem samotnikiem, nigdy nie miałem dziewczyny w żadnym tego zwrotu znaczeniu, nigdy się nie całowałem, nigdy nie byłem na randce. Od 7 lat też nie utrzymuje znajomości z żadnymi kolegami, jak skończyłem technikum to wszystkie się urwały, ale wcześniej też jakoś specjalnie nie chodziłem na żadne imprezy ani nic takiego. Nigdy się sobie też nie podobałem, nie czuję się dobrze w swoim ciele, nie uważam się za atrakcyjnego, nie umiem rozmawiać z ludźmi, a zwłaszcza z dziewczynami, boję się odrzucenia, kilka razy byłem odrzucany, próbowałem też na sympatia ale rzadko do mnie dziewczyny odpisywały, nie podobają mi się też moje zdjęcia, uważam że na zdjęciach wyglądam jeszcze gorzej niż na żywo. Nie byłem n studniówce bo nie miałem z kim iść. Wstydzę się siebie swojego życia i wyglądu. Czasami czuje się bardzo samotny, brakuje mi żeby się do kogoś przytulić. W pracy pracuje z samymi ludźmi starszymi ode mnie. Udaje przed nimi że jestem sam bo tak wolę ale tak naprawdę nie umiem inaczej i się wstydzę. Moi rodzice zawsze byli bardzo nadopiekuńczy i trzymali mnie pod kopułą, dorastając miałem bardzo duże problemy z trądzikiem do tej pory mam trochę go i brzydka tłustą cerę z wągrami tego się wstydzę bardzo i to chyba mi zniszczyło poczucie własnej wartości. Boję się że do końca życia już będę sam. Nie wiem co mam zrobić ze sobą. Proszę o pomoc.
Samotnicy. Często od nich słyszę jak trudno znaleźć im kogoś, z kim mogliby podzielić tę swoją samotność. Bo jest chyba niewielu ludzi, którym bycie samemu na dłuższą metę tak naprawdę nie doskwiera. Szczególnie jeśli, tak jak w przypadku Pana Adama, nie chodzi tu tylko o brak partnerki ale w ogóle o brak bliższych relacji. A potrzebujemy bliskości. Potrzebujemy dzielić się i wymieniać. Potrzebujemy być czegoś częścią, na przykład czyjegoś życia. Nawet osoby, które mianują się samotnikami nie są od tych potrzeb zupełnie wolni. Choćby miała być to jedna, dwie osoby, z którymi coś nas łączy. Kłopot z samotnikami jest tylko taki, że przez fakt przebywania głównie w swoim towarzystwie nie mają zbyt wielu okazji do poznania kogoś. Co wtedy? Zacznijmy od tego, że dobrze byłoby zdiagnozować sytuację. Odpowiedzmy sobie na pytanie czy wiedziemy samotnicze życie, bo naprawdę tak lubimy czy może ze strachu? Odpowiedź wymaga nie lada odwagi i uczciwości. Jeśli lubimy, być może nie pozostaje nam nic innego jak pogodzić się z tym co ono niesie. Może i brakuje nam bliskości ale cóż, tak wybraliśmy. Może nam się zmieni, a może nie. Jeśli jednak jest w tym strach, to warto się tu zatrzymać na dłużej. W moim odczuciu autor listu dużo mówi o strachu. Nie podoba się sobie, źle czuje się w swoim ciele, nie uważa się za atrakcyjnego, boi się odrzucenia. Do tego dochodzi wstyd. Dużo wstydu. W tym miejscu chcę powiedzieć coś bardzo wyraźnie. Każdy się boi. Mniej lub bardziej ale jednak. I każdy się wstydzi. Jak pisze Małgorzata Halber w swojej książce „Najgorszy człowiek na świecie” : „Każdy się wstydzi trzech rzeczy. Że nie jest ładny. Że za mało wie. I że niewystarczająco dobrze radzi sobie w życiu”. Ale wydaje się nam, że tylko my się z tym zmagamy. I wstydzimy się wstydu. Zaczęłabym od zachęty, by powoli zacząć odważać się mówić o tym, że samotność nie jest jednak naszym wyborem. W tym wypadku Pana, Panie Adamie. Wyobrażam sobie, że gdybym miała w pracy kolegę, który jest sam i mówi, że mu to pasuje nie śmiałabym z nim polemizować. Uszanowałabym to. Być może Pana znajomi nie chcą podważać słów dorosłego mężczyzny, który mówi, że ma się z tym dobrze. Ale może gdyby Pan, najpierw w bardziej zaufanym gronie, zaczął mówić jak jest naprawdę, dostałby Pan wsparcie. To już bardzo dużo, a kto wie, może znalazłby się ktoś, kto wspomniałby: „Słuchaj, a moja znajoma/siostrzenica/młodsza sąsiadka też jest sama. Może Was ze sobą poznam?” Nie chcę uciekać się do tanich pocieszeń czy banalnych rozwiązań, bo wiem, że nie ma tak łatwo. Ale kto wie? Mówi Pan o lęku przed odrzuceniem. Rozumiem to, bo po pierwsze, jak już wspomniałam, każdy się boi, a po drugie, czytam, że miał Pan już takie doświadczenia. Może nie tyle odrzucenia, co nie podjęcia z Panem kontaktu, co potraktował Pan jako odrzucenie. Dlatego zachęcam do mówienia nieco bardziej otwarcie o sobie, ponieważ może wtedy mógłby Pan usłyszeć coś o czym nie ma Pan pojęcia? Może inni widzą Pana inaczej, niż Pan siebie? To się często zdarza. Może łatwiej będzie Panu poznać kogoś w ten sposób, bo na przykład jest Pan jedną z tych osób, która nie robi najlepszego pierwszego wrażenia ale zyskuje przy bliższym poznaniu? Czytam, że Pana podstawowym problemem jest cera. Sprawdzał Pan czy jest możliwość zrobienia czegoś w tej sprawie? Może zadręcza się Pan czymś co można, przynajmniej w pewnym stopniu, rozwiązać. Jeśli mamy cel i nadzieję, mamy też w sobie więcej energii i życia. A jeśli nawet uroda nie będzie Pana najmocniejszą ze stron, cóż. Nie zna Pan kogoś kto na pierwszy rzut oka mało atrakcyjny potrafi zrobić niejedno zamieszanie w sercu? Intelektem, poczuciem humoru, kulturą osobistą, pasją, dobrocią? Ja znam. Może trzeba postawić na osobowość? Znów, wiem, że to nie jest takie proste. I że to wymaga pracy. Ale pracy ciekawej i przynoszącej satysfakcję. Chodzi o to, aby trochę siebie polubić. Jak to zrobić? Poznać siebie. Zaciekawić się sobą. Czymś się w sobie zainteresować. A potem zainteresować kogoś. Na przykład drugiego samotnika. Jest ich naprawdę wiele. No i warto trochę odklejać się od rodziców, jeśli ich nadopiekuńczość nadal ma się dobrze. Adekwatna troska jest darem. Nadopiekuńczość wynika z lęku i upośledza obdarowanego. Dlatego łagodnie, acz stanowczo dojrzewać i mężnieć. Trzymam kciuki! Powodzenia!
*Autor wyraził zgodę na publikację, imię zostało zmienione