Byłam ostatnio nausznym świadkiem pewnej wymiany słownej między dwiema kobietami. Stały ze mną w kolejce. Jedna zwierzała się drugiej, że z tym mężczyzną, co ona była, to już nie jest. Na pytanie od swej towarzyszki „dlaczego”, odpowiedziała, że nie byli dopasowani seksualnie. „To znaczy?” – dopytywała znajoma. „No po prostu kompletnie inny temperament” – skwitowała koleżanka. Zaciekawiło mnie, ale z wiadomych względów swojego zaciekawienia nie ugłośniłam, co też Pani miała na myśli mówiąc o temperamencie. I seksualnym niedopasowaniu jej i partnera.
W gabinecie rzeczywiście często słyszę te pojęcia. Pojawiają się w różnych kontekstach: „Chyba nie jesteśmy do siebie dopasowani w łóżku”, „Nie sądzę, żeby między ludźmi o tak różnych seksualnych temperamentach mogło być dobrze” itp. Jednym słowem pojawia się diagnoza niedopasowania seksualnego, a za jego przyczynę uważa się różnice w temperamencie. Nie jestem lekarzem, ani seksuologiem i nie wiem czy w medycznej terminologii coś takiego jak niedopasowanie temperamentalne istnieje, ale z mojego psychologicznego i psychoterapeutycznego doświadczenia wynika, że pojęcie temperamentu w seksie jest po pierwsze często nierozumiane, po drugie mitologizowane, po trzecie, jak nie wiemy o co chodzi, to wydaje się nam, że chodzi o temperament. A nie jest tak do końca.
To od początku. Co to jest w ogóle temperament seksualny? Temperament seksualny określa natężenie zapotrzebowania na seks (czyli to jak często pragniesz się kochać), a także w jaki sposób zaspokajasz erotyczny apetyt (jaki rodzaj stymulacji lubisz), jak często myślisz i mówisz o seksie oraz czy lubisz eksperymenty i niespodzianki w sypialni.
Temperament nie jest wartością stałą. Jest on co prawda uwarunkowany również dziedzicznie, ale na jego poziom wpływ mają: wiek, hormony, ciśnienie krwi, zażywane leki, pogoda, styl życia, stres, poziom odczuwanego lęku, relacja ze sobą samym, relacja między partnerami. Przyglądając się temu z tej perspektywy właściwie coś takiego jak stały, określony temperament seksualny nie istnieje. Zapotrzebowanie na seks występuje zawsze w ramach konkretnej relacji i w danym momencie. Dlatego zanim, mając kłopoty w relacji, zgonimy na temperament, sprawdźmy czy to na pewno o niego chodzi. Lub o który wskaźnik tegoż temperamentu. Czy w końcu, o który z czynników nań wpływających.
Przypominam sobie parę, Maję i Grzegorza, którzy swój problem widzieli jako właśnie różnice w temperamencie. Grzegorz był zdania, że ma „większy temperament, niż Maja”. Kiedy zaczęliśmy się temu przyglądać okazało się, że Maja nosi w sobie wiele przekonań, które utrudniały jej np. inicjowanie seksu czy eksperymentowanie. Maja przesiąknięta była interpretacjami mimowolnie zaczerpniętymi od matki, m.in., że „kobieta seksualna to kobieta grzeszna”, „kobieta, która prowokuje, flirtuje, uwodzi nie jest damą i nie ma godności”, „kobieta, która lubi seks nie zasługuje na szacunek mężczyzn” itp. Kiedy to odkryła, powoli zaczęła je weryfikować i zmieniać, co z kolei wpłynęło na jej zachowania w seksie. Jak widać, nie o temperament jako taki się tu rozchodziło, a o przekonania, które blokowały Mai ekspresję.
U Agnieszki i Tymona to Agnieszka chciała częściej. Zapytałam Agnieszkę po co chciałaby więcej kochać się z Tymonem. Agnieszka zobaczyła, że potrzebuje więcej zainteresowania i czułości ze strony Tymona, ale sama przyznała, że właściwie tych potrzeb nie musi realizować tylko poprzez seks. Kiedy Tymon okazywał tę czułość i zainteresowanie na co dzień, Agnieszka przestała naciskać na seks. Tymon z kolei, nie czując presji, zaczął mieć częściej ochotę.
Jak widać, w ogromnej większości niedopasowanie seksualne wynika ze zdecydowanie rozwiązywalnych problemów. Chodzi jedynie o to, aby nie zatrzymywać się na haśle: „różnice w poziomie libido”, ale aby sprawdzać co się za nim kryje. Może wcale nie chodzi o seks, a seks jest po prostu objawem i pewną opowieścią o danej relacji? Może nie seks sam w sobie jest obszarem problemowym, ale niezałatwione w parze sprawy, nie ujawnione emocje? Może pod potrzebą seksu jest jakaś inna np. potrzeba bycia zauważaną/ym? Może nie chodzi o to, żeby częściej, ale o to, żeby inaczej? Może pod libidalną różnicą kryje się chęć większej dominacji czy bycia dominowaną/ym? A może chodzi o emocjonalne zespolenie? A może my wcale nie chcemy częściej, ale mamy w sobie przekonanie, że skoro on nie chce, to znaczy, że coś między nami jest nie tak? A może oboje chcemy dokładnie tego samego, ale o tym nie rozmawiamy, myśląc, że wybraliśmy na partnera kogoś o małym poziomie libido? Marta Niedźwiedzka (sex coacherka) jest zdania, że: „Na wszystkie różnice w poziomie zarówno zaspokajania jak i apetytu na seks są metody. A podstawowa z nich to porozumieć się w tym czego naprawdę oczekujemy i co dla nas znaczy wyższe, bądź niższe libido”.
Oczywiście, istnieją sytuacje, w których problem jest poważny. To na przykład sytuacja, kiedy mamy do czynienia z oziębłością seksualną. Oziębłość stanowi zaburzenie popędu seksualnego i objawia się brakiem jakiegokolwiek zainteresowania seksem i seksualnością. Osoby oziębłe nie odczuwają pociągu seksualnego wobec innych osób, nie myślą o seksie, nie masturbują się. Kłopotliwe mogą być też bardzo znaczące różnice anatomiczne, ale tu w większości wypadków wystarczy poeksperymentować z pozycjami. Nieco problematyczne wydają się również wyraźne różnice w rytmie dobowym (tzw. sowy i skowronki), ale jeśli jest to jedyny kłopot to zazwyczaj pary sobie radzą. Naturalnie też, jeśli jedna z osób w parze jest miłośnikiem praktyk BDSM, a druga uważa to za wynaturzenie czy zboczenie, również może nie być łatwo się dotrzeć. Gdyby jednak zbadać przekonania na ten temat, być może, tak jak w przypadku Mai, okazałoby się, że takie przekonania nie są do końca nasze i możemy je, jeśli chcemy, zmieniać.
A co, jeśli pewne niedopasowanie pojawia się już na początku? „Czy w takiej sytuacji powinniśmy się rozstać?” – słyszę często w gabinecie. Odpowiem, że seks nie odbiega aż tak bardzo od różnic w innych zakresach. Tak jak nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy powinniśmy się rozstać, ponieważ różnimy się w zamiłowaniu do porządku (być może to jest drobiazg, a być może to Wam utrudni i uprzykrzy życie ze sobą), tak nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o różnice w seksie. Pewnie trzeba przyjrzeć się czego te różnice dotyczą, czy są znaczne. Ale jedno jest pewne: nad różnicami w seksie można pracować, tak jak nad różnicami w ogóle. Seks to coś co możemy formować i realnie wpływać na to jak realizujemy naszą seksualność. Praca nad różnicami w seksie może nas dodatkowo zbliżać i rozwijać. A już poza tym wszystkim, to pomysł, że możemy dobrać się ze sobą idealnie pod względem libido jest pomysłem mało realistycznym. Na początku może się nam tak wydawać, bo pomagają nam hormony i cała ta, wytwarzana podczas zakochania, chemia w mózgu, ale z czasem zaczynamy odkrywać różnice. Jak powiedziała jednak, wspomniana już, Marta Niedźwiedzka: „Nie wierzę, że różnice libidalne między ludźmi mogą być dramatyczne. One mogą być jakieś, ale jeżeli z tym mężczyzną, w tym związku, jest wszystko w porządku, nie cierpi on na fizjologiczne zaburzenia potencji, nie jest czymś przestraszony, albo w jakiś inny sposób mentalnie kastrowany przez partnerkę, ma normalny poziom zadowolenia z życia, jego seksualność nie jest zdeprecjonowana, ani ograniczona – to będzie on miał normalny apetyt na seks.”