My ludzie jesteśmy potwornie w sobie zadufani. Zaczynam z grubej, ale cóż, czasami tak sadzę. Czujemy się na tej planecie najważniejsi i najmądrzejsi, a jednym z przejawów takiego sposobu myślenia jest to, iż wydaje się nam, że najlepszym przykładem miłości i wierności jesteśmy właśnie my. A gdybyśmy choć na moment wyszli ze swojej bańki i rozejrzeli się wokoło, to okazałoby się, że niejednokrotnie możemy naszym braciom mniejszym „czyścić buty”, jeśli chodzi o okazywanie sobie miłości. Bo zwierzęta doskonale zdają sobie sprawę z tego, że miłość się robi. Że miłość to nie tylko uczucia i deklaracje, ale to „zachowanie polegające na miłości” jakby powiedział behawiorysta Burrhus F.Skinner.
Czy wiecie dlaczego na stołach weselnych tak często goszczą łabądki? Gdyż, łabędzie, jako jeden z wielu gatunków zwierząt łączą się w pary na całe życie. Podobnie wilki, pingwiny, lisy, papużki nimfy, kawki, niektóre gatunki małp i antylop, nornice preriowe, albatrosy, dzierzyki równikowe i bieliki amerykańskie. Jestem pewna, że wymieniłam tylko część. Gdybym wiedziała o tym te prawie 10 lat temu, na moim stole weselnym znalazłaby się dorodna para wilków. Wilki to dla mnie symbol miłości, lojalności, odpowiedzialności, wierności i wolności. Choć, podobno najbardziej powszechnie znanym symbolem miłości, przyjaźni i oddania są turkawki. Ciekawe.
Widzimy więc, że od zwierząt możemy uczyć się trwałości relacji i wierności. Na przykład małżeństwo kawek potrafi trwać dłużej, niż ludzkie. Kawki żyją prawie tak długo jak homo sapiens. Zaręczają się już w pierwszym roku życia, a pobierają w drugim. Są ze sobą do końca. Dokładnie tak jak psy, jeśli skoncentrujemy się na miłości międzygatunkowej. Udomowione czworonogi kochają swoich opiekunów naprawdę „dopóki śmierć nas nie rozłączy” i żywo rozpaczają, gdy ktoś odejdzie. Ileż to słyszeliśmy historii o tym jak psy umierały z tęsknoty, jak miesiącami czy latami przesiadywały na cmentarzu przy grobie swojego pana czy pani. Może znana jest Wam przepiękna, oparta na faktach, historia psa Hachiko sfilmowana najpierw w 1987 roku przez Seijiro Koyama, a potem w 2009 przez Lasse Hallstroema. Richard Gere gra opiekuna psa rasy Akita Inu, którego znalazł na stacji kolejowej. Hachiko codziennie odprowadza swojego pana na stację i czeka na jego powrót. Kiedy profesor umiera w swoim miejscu pracy, jego wierny przyjaciel czeka tak przez następne 10 lat na jego powrót. Prawdziwy Hachiko urodził się w 1923 roku, a historia ogromnego oddania miała miejsce w Japonii, przy jednej z tokijskich stacji Shibuya. Doceniając lojalność czworonoga mieszkańcy Tokio wybudowali obok dworca jego pomnik. Stoi tam ponoć do dziś.
Nie wiem czy wiecie, ale podobna historia wydarzyła się w Polsce. W Krakowie, w pobliżu ronda Grunwaldzkiegio stoi pomnik psa Dżoka. Powstał on na upamiętnienie miłości psa do swojego opiekuna, który to zmarł w tamtejszej okolicy na zawał serce. Dżok czekał tam na swojego pana przez okrągły rok, aż wreszcie pozwolił przygarnąć się nowej opiekunce. Niestety historia Dżoka jest historia bez happy endu. Pani Maria Mueller zmarła w 1998 roku, zaś zwierzę uciekło i wałęsając się po terenach kolejowych, zginęło pod kołami jadącego pociągu. Powyższe historie są dla mnie świadectwem bezkresu miłości i oddania. Takiej miłości do końca. Jej przykładem są także lisy. U lisów kiedy samica umiera samiec na zawsze pozostaje sam.
Od zwierząt możemy uczyć się także miłości absolutnie bezwarunkowej. I zachwytu.
Pies kocha nas takimi jakimi jesteśmy. Dla niego nie liczy się wygląd, wykształcenie, ilość zer na koncie. Dla naszego futrzastego przyjaciela jesteśmy doskonali tacy jacy jesteśmy. Jak to powiedział jeden z bohaterów książki Janusza Leona Wiśniewskiego „Samotność w sieci”: „Boże dopomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies”. Pies nie tworzy żadnych warunków wstępnych, nie ma wygórowanych oczekiwań. Nie porównuje, nie komplikuje. Po prostu kocha i uwielbia. Podobnie jak kawki, które sprawiają wrażenie, iż są sobą nawzajem zachwycone. I dumne ze swoich partnerów. Kiedy podejrzycie parę kawek dostrzeżecie, że te czarne ptaszęta wędrują przez życie nie dalej, niż metr od siebie, z wyprostowaną, dumną postawą jakby naprawdę chciały powiedzieć do wszystkich: „patrzcie kto stoi u mego boku!”. A czy wiecie, że delfiny na każdego innego delfina mają osobny układ wibracji? A koty z kolei na każdego człowieka mają inne miauknięcie? Czyż nie jest to fantastyczny obraz tego jak ważne jest, aby widzieć kogoś takiego jakim jest? I naprawdę go widzieć? Bez mylenia go z ideałem, poprzednim chłopakiem, ojcem, matką, tylko po prostu dostrzeżenia kogoś z jego całą doskonałą niepowtarzalnością? Czyż nie o to właśnie chodzi w miłości? Między innymi. Bo zwierzęta wiedzą, że w miłości chodzi jeszcze o parę rzeczy. Na przykład również o wdzięczność. Pies cieszy się ze wszystkiego co dostaje. Nie narzeka, nie wybrzydza. W miłości chodzi też o zaufanie. Psy z natury są ufne. One zakładają, że pewnie ich nie skrzywdzisz. Kto ma w pamięci obrazek osiedlowego pijaczka z oddanym psem u nogi, którego to nie raz skrzyczał, kopnął i wielokrotnie zaniedbał ten wie, że naprawdę wiele trzeba, żeby psa złamać. Niestety. Ale to co chcę powiedzieć to to, że trudno budować miłość na nieufności. Zwierzęta to wiedzą. Zwierzęta nie boją się ryzykować. I jak naprawdę zaufają – odsłaniać. Jak na przykład kot, który z natury jednak ostrożny, wykłada się na plecy i pokazuje to co ma najdelikatniejszego czyli brzuszek. Zwierzęta wiedzą jak ważną rolę w miłości odgrywa seks, czułość i dotyk. Kondycji moglibyśmy uczyć się od papużek, które dużo spółkują 😉 Delikatności wobec siebie od wilków. A w ogóle bliskości fizycznej od całej reszty. Tulenie się, ocieranie, iskanie, skubanie piór – to wszystko oznaki niewiarygodnej czułości, niekoniecznie związanej z kopulacją. Na przykład u kawek wygląda to tak: samiczka potrafi wiele minut czesać partnera ( w świecie ptaków to bardzo długo), samiec co rusz podtyka samiczce smakołyki, a ich wzajemna czułość z każdym rokiem rośnie. Psie lizanie, kocie ocieranie, trykanie i ugniatanie to również oznaki potrzeby fizycznego kontaktu z tym kogo obdarzamy miłością. Od zwierząt możemy uczyć się tego jak ważny jest wspólny czas. Obserwuję to u moich zwierząt, dla których liczy się tylko to, aby być razem. Nieważne, że mało miejsca, że niewygodnie. Kiedy leżę na kanapie i czytam, moja suczka i kotka są zwykle tuż obok. Podobnie jak małpy ponocnikowate, które lubią ze sobą po prostu być, a od czasu do czasu lubią być ze sobą bardziej odświętnie i wtedy randkują. W miłości ważna jest również umiejętność słuchania. Przykładem tej kompetencji są dzierzyki równikowe, u których każdy zabiera głos po kolei, a w trakcie wypowiedzi jednego, inni uważnie słuchają. Skoro już mowa o uważności. To kolejna składowa miłości. Opiekunowie psów lub na przykład koni zapewne wiedzą jak uważne są to zwierzęta. Niesłychanie wyczulone na ludzkie emocje są jak barometr dla klimatu uczuciowego panującego w naszym wnętrzu czy domu. Coraz bardziej rozpowszechnione zajęcia rozwojowe z końmi pt. „koń jako trener” wykorzystują właśnie niesłychaną wrażliwość tych przepięknych zwierząt. Uważność na siebie możemy zaobserwować też na przykład u nornic stepowych. Te małe gryzonie precyzyjnie potrafią wyczuć, kiedy partner jest zestresowany.
I oczywiście od razu spieszą ze wsparciem. Zdenerwowanego ukochanego pocieszają, przytulają.
Dbania o siebie, empatii i wsparcia warto się uczyć również od wilków. Bardzo ważną składową miłości jest przyjaźń. Jej największymi nauczycielami są łabędzie. Z kolei od orłów możemy nauczyć się lojalności. Hojności tymczasem od małp. Również moja kotka Luna wie, że w miłości podarunki są mile widziane, dlatego znosi mi do łóżka różne prezenty, a ja dziękuję w duchu, że jako kotka niewychodząca nie ma szans na „upolowanie” mi podarka w postaci na wpół żywej myszki czy zdechłego ptaszka. Co jeszcze jest ważne w miłości? Z pewnością partnerstwo. Tu mistrzostwo osiągnęły gibony. U gibonów panuje absolutnie pełne uprawnienie. Elementy równouprawnienia możemy obserwować także u małp ponocnikowatych, które wspólnie przygotowują posiłki lub na przykład u pingwinów, które na zmianę wysiadują jaja i karmią swoje dzieci. Niektóre gatunki zwierząt są też bardzo nowoczesne. U bobrów przewodzi samica. U puszczyków to głównie samiec sprawuje opiekę nad rodziną. U albatrosów, kiedy samiec wyjeżdża na delegację, samica zajmuje się swoimi pasjami. Czyżby albatrosy wiedziały, że miłości pomagają odpowiednie proporcje pomiędzy blisko i daleko? Z pewnością wiedzą to koty. Koty są wyznawcami światopoglądu, że w dobrym związku czujemy się i przynależni i indywidualni. Bezpieczni i wolni. Tak też wychowują swoje dzieci. Kocia mama bardzo dba o swoje młode. Chroni je, jest bardzo troskliwa. Nigdy nie brakuje jej cierpliwości. Jednocześnie kotka-matka wyraźnie stawia dzieciom granice i rzetelnie przygotowuje je do życia w świecie. Kocia mama wie, że nie chowa dzieci dla siebie, lecz dla nich samych i innych. Wychodzi na to, że od zwierząt możemy uczyć się nie tylko dobrej miłości w związku, lecz także dobrej miłości do własnych dzieci.
Czy mam świadomość, że mój artykuł jest dowodem na antropomorfizację czy też personifikację (nadawanie zwierzętom cech ludzkich i ludzkich motywów postępowania)? Mam. Mam to też chwilowo w poważaniu. I będę się tego trzymać: w naturze są odpowiedzi. Jeśli nie wszystkie, to bardzo wiele.