Zuzanna przychodzi ze zgłoszeniem zrozumienia zachowania swojego partnera (zostawmy póki co kwestię tego czy jest to zgłoszenie, z którym można na terapii pracować, bo nie to jest przedmiotem tematu). Opisuje je w następujący sposób: „Na początku wszystko było pięknie. Igor może nie był najbardziej wylewnym mężczyzną jakiego znam ale dużo spędzaliśmy razem czasu, dużo gadaliśmy, również o naszej przyszłości. Potem nagle Igor zaczął znikać, przepadać. Miałam podejrzenia, że kogoś ma ale nie. Pytałam o co chodzi, zganiał na pracę, kłopoty w firmie. A potem znów przyszedł okres, że było świetnie. Zaczęłam inicjować temat wspólnego zamieszkania. A on znów się wycofał. Odpuściłam temat. I ponownie było dobrze. A potem nagle kamień w wodę. Myślałam, że może mnie oszukuje, ma drugie życie, może w grę wchodzi hazard? Ale naprawdę nic z tych rzeczy. Nie wiem co się dzieje. Igor mówi, że mu zależy i ja to naprawdę czuję. Ale jak wytłumaczyć to jego znikanie? Najgorsze jest to, że on mi nie mówi o co chodzi. Jedyne czego się dowiedziałam to tego, że jest pogubiony. I że musi się ze sobą poukładać. Czy to moja wina? Czy mogłabym mu jakoś pomóc? Znajoma powiedziała mi, że może on się boi. Czego? Miłości?”
Podobno co 5 mężczyzna wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, a większość z nich była zakochana kilka razy w życiu. Nie ma jednak badań na temat mężczyzn, którzy, choć zakochują się chętnie, to miłości się boją. Opowieści o takich mężczyznach słyszę w gabinecie sporo. Najczęściej z ust kobiet, mającymi doświadczenia z panami, którym trudno było się zaangażować, ale też od samych panów, którzy przychodzą w tej właśnie sprawie. Lub nie w tej, ale z czasem okazuje się, że to właśnie problem lęku przed miłością jest tym właściwym i podstawowym. Mężczyzna, który boi się miłości, jednocześnie bardzo miłości pragnie. Jednak strach przed uwikłaniem w jakikolwiek związek oparty na uczuciach jest silniejszy. Fakt tworzenia więzi takiego mężczyznę przeraża. Można powiedzieć, że dewizą mężczyzny obawiającego się miłości są słowa: „póki nie kocham, mam nad tym kontrolę”. Dlatego też taki mężczyzna potrafi się zauroczyć czy nawet zakochać ale kiedy pojawia się poważne ryzyko zaangażowania z Twojej lub jego strony – zaczyna się wycofywać. W jaki sposób? Może po prostu odejść. Czasami dzieje się to nagle, bez żadnego, uchwytnego dla Ciebie powodu. Może też odchodzić powoli, mniej fizycznie, bardziej emocjonalnie. Trochę jak w piosence Natalii Kukulskiej: „im więcej ciebie tym mniej”. A Ty właśnie „bardziej to czujesz, niż wiesz”, bo taki partner potrafi zaprzeczać Twoim obawom, że jest „daleki, obcy, nieobecny itp”. „Mam dużo na głowie”, „przesadzasz”, „o c ci chodzi?”, „no przecież jestem” – mówi. Taki mężczyzna może zaprzestać afirmowania Waszego wspólnego czasu, Ciebie, Waszej przyszłości. Może zacząć wycofywać się z różnych wspólnych planów i deklaracji, jeśli w ogóle takie złożył. Może ograniczyć Ci dostęp do pewnych sfer np. jego znajomych czy rodziny, jeśli wcześniej Cię tam wpuszczał. Możesz zaobserwować, że Twój partner zaczyna być coraz bardziej skupiony na sobie, a Twoje potrzeby przestają mieć takie znaczenie jak wcześniej. Dodatkowo unika szczerej, konfrontującej rozmowy. Może być też tak, że mężczyzna obawiający się miłości na pewnym etapie Waszej relacji zaczyna być nieprzyjemny, opryskliwy, a nawet agresywny. Może być to objaw wewnętrznego napięcia, niepokoju i miotania. Taki mężczyzna może być też wobec Ciebie krytyczny. Wszystko co robisz jest nie takie. Wszystko mu przeszkadza. Wszystkiego się czepia. To z kolei prawdopodobnie nieświadomy proces obwiniania Cię za to co się z nim dzieje lub szukania wyjaśnienia jego wycofywania się. W uproszczeniu: „To nie ja się boję, ale to Ty nie jesteś doskonała”. „To Ty nie jesteś odpowiednia, bym mógł się zaangażować”. Może być to też, również często nieuświadomiona, próba stworzenia Ci odpowiednich warunków do tego, żebyś to Ty odeszła. Wtedy on mógłby poczuć ulgę bez wzięcia odpowiedzialności za rozpad. Ale oczywiście, to nie Twoja wina. Tu w ogóle nie o Ciebie chodzi. On nie reaguje tak na Ciebie (choć naturalnie Ty masz w tej sprawie swoje emocje), ale na fakt tworzenia związku. Powiem więcej, skoro mężczyzna obawiający się miłości odczuwa atak paniki przy Tobie, oznacza to, że prawdopodobnie się choć trochę zaangażował. Gdybyś nie była „tą” on nie czułby strachu. Stąd też ta sprzeczność sygnałów: raz jest, raz go nie ma, raz mówi że chce, innym razem, że nie wie. Nic dziwnego. Mężczyzna, który boi się kochać doświadcza potwornego konfliktu wewnętrznego. I cierpi. Z jednej strony ma szczere pragnienie bliskości, z drugiej nie umie jej przyjąć i stworzyć. Taki mężczyzna kiedy może zrobić krok w przód lub w tył, nie będzie potrafił się nie cofnąć. Mężczyzna, który nie potrafi kochać nie jest oszustem. Kiedy mówi, że chce, pewnie nie kłamie. Ale kiedy przychodzi moment definiowania sytuacji, pierwszych zmian i deklaracji – po prostu nie potrafi temu sprostać. Lęk przed miłością może ujawnić się na różnych etapach. U niektórych pojawia się już po pierwszych tygodniach, u innych po latach, nawet dopiero po ślubie. A skąd się bierze? Oczywiście prawdopodobnie z dalekiej przeszłości. Mężczyzna, który boi się miłości mógł wychowywać się w rodzinie, w której miłości nie było. Przynajmniej zbyt wiele. Taki mężczyzna będący małym chłopcem mógł nie doświadczyć jej wystarczająco dużo. Mógł też nie widzieć jej między rodzicami. Brak doświadczenia miłości i brak odpowiednich wzorców sprawiły, że taki chłopiec będący dorosłym nie wie jak tę miłość budować. Do tego dochodzi lęk przed tym, że ta mityczna miłość okaże się rozczarowująca. Co wtedy? Taki mężczyzna może też po prostu nie wierzyć w istnienie miłości. W to, że mógłby pokochać, w to, że mógłby być naprawdę kochany. Mężczyzna obawiający się miłości mógł doświadczyć miłości trudnej, toksycznej, ograniczającej, chaotycznej, nadopiekuńczej. Być może rósł w przekonaniu, że miłość to ból, cierpienie lub też ceną za miłość jest utrata siebie. Taki mężczyzna mógł poznać miłość od złej strony. Takie doświadczenia zamrażają serce. Czy na zawsze? Niekoniecznie. Można to serce odmrozić. Jak? Należy przede wszystkim zdać sobie sprawę z jego stanu. Trzeba zobaczyć, poczuć to swoje zamknięcie i swój lęk. Dopuścić wszystkie emocje, które są w nim zakleszczone. A potem powoli je otwierać. Powoli zyskiwać wiarę w istnienie miłości. Bowiem bez fundamentalnej wiary w miłość ta nie jest możliwa. Jak można otrzymywać coś w co się nie wierzy? Jak można dawać miłość, jeśli się ją kwestionuje? „Łatwo powiedzieć” – powie ktoś. Nie jest to proces łatwy. I trwa. Czy miłość partnerki może w tym pomóc? Są dwie szkoły. Jedna mówi: „Nie. Nic zrobić nie możesz. Cokolwiek zrobisz, nic nie zrobisz. On musi samodzielnie się z tym zmierzyć i przekroczyć swoje urazy. Twoje zaangażowanie i szczera miłość mogą sprawę tylko pogorszyć. Zajmij się więc sobą”. Druga powie: „Twoja postawa akceptacji, szacunku i ofiarnej, dyskretnej miłości może zdziałać cuda. Dlatego kochaj, bądź, dawaj. I poczekaj, aż jego serce zacznie przyjmować.” Jako zwolenniczka złotych środków i balansu pośród niebezpiecznymi ekstremami i tym razem wybrałabym postawę „pomiędzy” i bardzo w zgodzie ze sobą. Sprawdzaj na co jesteś gotowa. Czego chcesz. Ile możesz. Bądź, jeśli Ci z tym dobrze. Jeśli nie – zadbaj o siebie. W gruncie rzeczy nie wiesz co zadziała – na niego. Ale co zadziała dla Ciebie – pewnie prędzej. A ja wysyłam życzenia, by się Wam obojgu udało. Cokolwiek to dla Was znaczy.
* Ze względu na fakt, iż w moim gabinecie więcej zgłoszeń dotyczących obawy przed miłością dotyczy mężczyzn artykuł napisałam o mężczyznach. Tekst jest jednak przeznaczony, oczywiście zarówno dla mężczyzn jak i kobiet, mającymi kłopot, który tu poruszam.