1. Nie rób tego pochopnie
Ostatnio odświeżyłam sobie moich ukochanych „Przyjaciół“ (serial USA z lat 1994-2004). W jednym z odcinków Rachel, w zazdrości o nową dziewczynę Rossa, mówi do niego: „Rozstałam się z Tobą, bo byłam na Ciebie zła, a nie dlatego, że przestałam Cię kochać“. To może, Droga Rachel, zrobiłaś to pochopnie? – to już ja. I tak to właśnie jest. Rozstajemy się często wtedy, kiedy powinniśmy ze sobą porozmawiać. Lub się z czymś zmierzyć. Przepracować. Ale my wysuwamy od razu działa ciężkie. Rozstajemy się z wściekłości, z zawodu, ze strachu. Nasze odejście jest bardziej manifestem, prowokacją, manipulacją, groźbą, karą. To nie są najlepsze motywacje do rozstania. Jeśli jesteśmy w emocjach – zatrzymajmy się, ochłońmy, pogadajmy sami ze sobą o co nam chodzi i czego tak naprawdę chcemy. Jeśli faktycznie rozstania – przygotujmy się do niego.
2. Nie rozstawaj się przez smsa czy osoby trzecie
Dla mnie jest to oczywiste. Niestety nie dla wszystkich. W gabinecie słyszałam już różne historie. Partner mojej pacjentki zostawił jej wiadomość na lodówce takiej treści: „Już cię nie kocham. Przykro mi. Zabrałem swoje rzeczy i ser z lodówki. Przepraszam.“. Dacie wiarę? Rozstania przez smsy, messengery, maile, ku mojej rozpaczy, są na porządku dziennym. „Hitem“ jest dla mnie opowieść mojego pacjenta licealisty o przesyłaniu sobie print screena z facebooka, na którym, u jeszcze przed chwilą twojej dziewczyny (czy chłoopaka) widnieje nowy status pt. singiel czy singielka. Mój inny pacjent o tym, że nie jest już ze swoją dziewczyną, dowiedzał się od jej koleżanki. Miała mu powiedzieć, że „Ewa nie chce juz z Toba być, ale bała ci się to powiedzieć. Poprosiła mnie, żebym ci przekazała. No to tyle. Narazie.“ Serio?
3. Nie prowokuj, by to ona odeszła
Jestem zdania, że cierpimy na masowy zanik umiejętności brania odpowiedzialności. Odpowiedzialności za swoje życie, emocje, postępowanie, decyzje. Nie potrafimy po prostu przyjąć pewnych rzeczy na klatę. Nie chcemy z kimś być? Powiedzmy o tym. Zamiast tego wycofujemy się (żeby samo się jakoś rozeszło), dajemy do zrozumienia (żeby ona „załapała“ i wyręczyła nas z tego przykrego procederu), prowokujemy (żeby to ona to zakończyła, a my żebyśmy mogli pozbyć się poczucia winy). Tak jest pewnie łatwiej. Ale nie tylko mało to dojrzałe i mało w tym klasy, ale przede wszystkim nie wierzę, że można się ze sobą czuć tak naprawdę, naprawdę dobrze, jeśli tchórzymy i unikamy odpowiedzialności. Odpowiedzialność naprawdę nam służy.
4. Nie zostawiaj bez słowa
W gabinecie często towarzyszę ludziom w sytuacji rozstania. Część z nich przeżywa silnie fakt, że tak naprawdę nie wiedzą co się wydarzyło. Gros moich pacjentów nie usłyszało od swoich byłych partnerów żadnego wyjaśnienia. Lub wyjaśnienie to było na tyle ogólne i mgliste, że w zasadzie nic nie wniosło. Są oczywiście osoby, dla których każde wyjaśnienie byłoby niewystarczające, ale nie o nich teraz mówię. Kiedy podejmujemy deczyzję o odejściu powinniśmy najpierw skontaktować się ze sobą. Co się ze mną dzieje? Dlaczego nie chcę dłużej być w tej relacji? A potem wyjaśnić to partnerowi. Czy nie chcielibyśmy znać przyczyn odejścia, gdyby to z nami się rozstawano?
5. Nie kłam
Szczerość w relacjach to trudny temat. Czy mówić sobie wszystko? I co to jest „wszystko“? Czy istnieje dla nas kategoria tzw. „białych kłamstw“ (kłamanie dla czyjegoś dobra)? W jakich obszarach? Czy mamy sobie mówić, że właśnie śniliśmy erotyczny sen z najlepszą przyjaciółką żony? Tych pytań jest ogrom. Każda para potrzebuje odpowiedzieć sobie na nie indywidualnie. Temat szczerości jest też ważny w sytuacji rozstania. Ja jestem zwolenniczką szczerości z ograniczeniem bolesnych szczegółów. Jesli prawda jest taka, że odchodzimy, bo zakochaliśmy się w kimś innym, uważam, że to należy powiedzieć. Można pominąć jednak informacje dotyczące tego „że spotkaliśmy wreszcie kogoś kto idealnie spełnia nasze erotyczne potrzeby“, jak to zrobił kiedyś jeden z moich pacjentów. To jest już niepotrzebne. Nie mówmy, że „nie jesteśmy gotowi na związek“, jeśli prawda jest taka, że jesteśmy, ale nie z obecną partnerką. A nie mówimy tego tylko dlatego, żeby, mimo wszystko, było miło lub żeby kogoś nie zranić. Z szacunku dla drugiej osoby – powiedzmy prawdę, ale oszczędźmy detali, które nic nie wniosą.
6. Nie owijaj w bawełnę
„Nie mam teraz przestrzeni na związek“, „teraz zajmują mnie inne rzeczy“, „tu nie chodzi o ciebie, ale o mnie“, „nie mam czasu na to, żeby się zaangażować“ t o przykłady kilku z mnóstwa owijających w bawełnę wyjaśnień. One mogą byc oczywiście zgodne z prawdą. Ktoś kto ma trudności z zaangażowaniem powie, że „zajmują go inne rzeczy“. Ktoś, kto się obawia bliskości może powiedzieć, że „tu chodzi o niego“. Tylko że wielokrotnie, znów nie umiejąc wziąć odpowiedzialności za decyzję i/lub nie chcąc kogoś zranić, kluczymy tak, żeby nie powiedzieć wprost. Po prostu to powiedzmy.
7. Nie obiecuj
Żeby złagodzić czyjś ból lub żeby czuć się mniej podle bywa, że proponujemy: „zostańmy przyjaciółmi“. Lub obiecujemy: „zawsze możesz na mnie liczyć“. Jeśli naprawdę tak czujemy, to w porządku, choć i jedno i drugie zrealizować nie jest łatwo. Kiedy pojawiają sie kolejni partnerzy wywiązanie się z danych obietnic i propozycji może się nieco skomplikować. Ale jeśli tak naprawdę nie chcemy się przyjaźnić i pomagać sobie w potrzebie (lub jest to dla nas zbyt trudne) – pomińmy to milczeniem. Jeśli ma to być kłamstwem lub pustym frazesem – nie mówmy po prostu nic.
8. Nie rób nadziei
Podczas rozstania bywa, że w czyiś oczach widzimy prośbę: „proszę, powiedz, że to nie jest ostateczny koniec“, „okłam mnie, że jeszcze wszystko będzie dobrze“. To trudne. Czasami dajemy się temu ponieść. Mówimy, że „to tylko na jakiś czas“, że „musimy sobie pewne rzeczy poukładać“, że „przecież w życiu różnie bywa“, że „kto wie co będzie kiedyś“. Jeśli naprawdę chodzi nam o czas, to co innego. Ale wielokrotnie jesteśmy swojej decyzji pewni. A mimo to karmimy kogoś złudną nadzieją. Nie róbmy tego. Wydawać się może, że nadzieja łagodzi cierpienie, ale tak naprawdę wydłuża proces godzenia się ze stratą i utrudnia go. Zaoszczędźmy komuś przedłużającej się żałoby.
9. Nie zostawiaj sobie uchylonych drzwi
Dawanie komuś nadziei może mieć związek z chęcią złagodzenia czyjegoś bólu. Czasami jednak chodzi bardziej o nas, niż o kogoś. Tak na wszelki wypadek zostawiamy na wpół otwarte drzwi. Bo może się nam odmieni, bo może z tą nową to nam nie wyjdzie, bo miłość byłej łechce nasze ego, bo ja już z nią nie chcę, ale żeby ona z kimś innym? Bycie nie w porządku prędzej czy później jakoś nas dopadnie. Zdaję sobie sprawę, że to może mało terapeutyczna kategoria, ale pozwolę sobie w tym miejscu na jej użycie. I zacytuję słowa prof. Bartoszewskiego: „Czy bycie przyzwoitym się opłaca? Nie opłaca się. Ale warto“.
10. Nie obwiniaj
Z jaką łatwością nam to przychodzi! Widzę to wielokrotnie, kiedy pracuję z parami. Jak z rękawa sypiemy pretensjami do partnera. Ale kiedy pytam jaki wkład ma Pan/Pani w ten kryzys – cisza. Oczywiście, generalizuję. Poczucie winy, niepewność, ból związany z decyzją o rozstaniu to nie są łatwe przeżycia. Chcemy się ich jak najszybciej pozbyć, a zrzucenie pełnej odpowiedzialności na partnera wydaje się być świetnym narzędziem. Tylko pozornie. Nasz były partner to kawałek naszego życia. To nasze wybory. Obwiniając partnera niszczczymy coś bardzo cennego również w sobie. W ten sposób odbieramy sobie również możliwość nauczenia się czegoś z tej sytuacji. Dlatego zachęcam do zobaczenia rozkładu odpowiedzialności bardziej adekwatnie.
11. Nie manipuluj
Manipulacje, o których chcę powiedzieć najczęściej są nieuświadomione. Ale skoro to czytacie, to znaczy, że znalazły się już w Waszej świadomości. Od tego momentu możecie zaprzestać działań, które służą znów głównie temu, aby przy rozstaniu czuć się pozornie lepiej. I to kosztem drugiej osoby. Wszystkie komunikaty typu: „tylko proszę cię nie płacz“, „tylko się na mnie nie złość“, „tylko obiecaj mi, że nie wybuchniesz“, „przyjmij to z godnością“ „proszę cię nie histeryzuj“, „mam nadzieję, że rozstaniemy się z klasą“ przeważnie wypowiadamy ze względu na kłopot w uniesieniu emocji partnera i z chęci pozbycia się ciężaru poczucia winy. Tylko, że to wiąże partnerowi usta. Uniemożliwia mu wyrażenie zrozumiałych w tej sytuacji uczuć. Jeśli to my chcemy rozstać się z klasą, manipulacja jest wykluczona.
12. Nie oczerniaj
I znów wszystkiemu winna jest trudność w przyjęciu odpowiedzialności za decyzję o rozstaniu. Żeby nie wyjść na potwora siejemy to tu to tam historię o tym jak to nasza ex partnerka była złem wcielonym. Pamiętam pewne przyjęcie. Daleki znajomy przez pół imprezy opowiadał wszystkim jak to jego żona utruwała mu życie. Znając go wiedziałam, że jest to jego sposób na wybielenie siebie z całej sytuacji. Zapytałam go najpierw dlaczego w takim razie nigdy wcześniej o tym nie mówił? Dlaczego był z nią 15 lat, skoro już 10 lat temu był „wrakiem człowieka“. I dlaczego tak bardzo chce, żebyśmy to wiedzieli, skoro prawdopodobnie nikt z nas nigdy jego żony nie spotka?
O człowieku świadczy nie tylko to jaki jest, kiedy jest, ale także to w jaki sposób się z nami żegna. Nic dodać.