Ksenia (40) jest rok po rozwodzie. Pytam o powód rozstania. „Niezgodność charakterów” – mówi. „To oficjalnie. A jak Pani o tym myśli?” – drążę. „Właściwie to się z tym zgadzam. My kompletnie do siebie nie pasowaliśmy”.
Julian (rozwodnik, 41 lat) od kilku miesięcy spotyka się z nową partnerką. Jest zadowolony z tego jak im się układa, mimo, że jak mówi „ciągle się kłócą”. „Mnie jest dobrze. Ścieramy się, to prawda, ale czuję, że jest między nami coś naprawdę ważnego. Moja matka jest zdania, że nam nie wyjdzie, skoro już teraz widać, że jesteśmy zupełnie niedopasowani.”
Natalia (37) jest samotna. Od kilku lat szuka partnera. „Z marnym efektem” – kwituje. Natalia chce przyjrzeć się temu jaka jest przyczyna jej niepowodzeń. Pytam czy ma już jakąś roboczą hipotezę na ten temat. „Ja po prostu nie mogę znaleźć kogoś kto by do mnie pasował”.
Czy my do siebie pasujemy? – oto jest pytanie. Zadajemy je sobie samym i sobie nawzajem. Odpowiedzi szukamy wśród przyjaciół, psychologów, terapeutów i nauczycieli duchowych. Wczytujemy się w mądre teksty dotyczące relacji. Badamy co na ten temat mają do powiedzenia karty, gwiazdy, numerologia. Chętnie rozwiązujemy wszelakie testy, psychozabawy, quizy. Szukamy kogoś kto, jak powiedziała Natalia „do nas pasuje”. A jak już znajdziemy gra toczy się od początku – „ ale czy my na pewno do siebie pasujemy?”.
Wzajemne dopasowanie – co to właściwie znaczy? Czy to oznacza, że jesteśmy do siebie bardzo podobni i takich też partnerów mamy wybierać? A może przeciwnie – chodzi o to, żeby się uzupełniać? Wtedy mielibyśmy szukać kogoś, kto jest od nas różny. Na ile też takie dopasowanie jest w związku kluczowe i odpowiada za trwałość takiej relacji i satysfakcję z niej?
Zacznijmy od tego co w tej sprawie ma do powiedzenia nauka. Dane z licznie przeprowadzonych badań zdają się skłaniać nas ku koncepcji, iż dopasowanie to raczej zbiór podobieństw. O tym stanowi np. koncepcja dopasowania urodą. Zakłada ona, iż po pierwsze – mamy skłonność do dobierania partnera podobnego do siebie pod względem fizycznym (mając na myśli określony przedział tzw. atrakcyjności fizycznej). Po drugie – taki wybór miałby zwiększać szansę na to, że relacja przetrwa. Nie tylko podobieństwo fizyczne ma znaczenie dla trwałości relacji. Według badaczy również podobieństwa w takich obszarach jak: poziom inteligencji, wykształcenie, wiek, status społeczny, wyznanie (kultywowanie podobnych tradycji i rytuałów), wartości (wspólny cel dla związku, co ma tworzyć jego sens, spoiwo), potrzeby (potrzeba bliskości, odległości, wolności, umiejscowienie granic), poglądy (podział ról w związku, zarządzanie finansami, wychowywanie dzieci), opinie, postawy – tworzą konieczną bazę wzajemnego dopasowania. Znaczące różnice w tych obszarach stanowią dla związku wyzwanie, któremu nie każda relacja potrafi sprostać. Część naukowców do tej bazy dodałaby z pewnością jeszcze wspólnotę pasji i zainteresowań. W końcu to z nich składa się nasza codzienność. Domator może mieć kłopot z „dogadaniem się” z kimś, kto swój wolny czas najchętniej spędzałby w restauracjach, a osoba łaknąca regeneracji na łonie przyrody może nie znaleźć punktów stycznych z kimś, kto jest mieszczuchem. Natomiast podobieństwo w zakresie tego jak spędzamy wolny czas nie może być z pewnością jedynym obszarem, który nas łączy. Co się bowiem stanie, gdy nasza partnerka poważnie zaniemoże, a nasz związek opierał się do tej pory głównie na wyjazdach w skałki? Jeśli mamy wspólną wizję związku oraz wiemy co jest naszą misją – z resztą powinniśmy sobie poradzić. A co z osobowością, charakterem, temperamentem? Czy choleryk powinien dobrać sobie choleryka czy wręcz przeciwnie? Czy osoba dominująca lepiej porozumie się z podobnym do siebie dominantem czy jednak z osobą uległą? I co z postrzeganym jako niezmiernie ważne dopasowaniem seksualnym? Zacznijmy od seksu. Rzeczywiście znacząco odmienny poziom libido i skrajnie odmienne potrzeby seksualne mogą stanowić przeszkodę w trwałości relacji. Jest to kolejny argument na rzecz dobierania się pod kątem podobieństw. Zwracam jednak uwagę na słowa – znacząco i skrajnie (odmienny/e). Pewne różnice są nie tylko dopuszczalne, ale i naturalne. Poza tym warto wiedzieć, że to co łączymy z naszym temperamentem w sypialni (który jako temperament jest wrodzony i niezmienny) może być jednak w pewnym stopniu od nas zależne. Na poziom libido ma wpływ nie tylko temperament, ale i stan zdrowia, dieta, styl życia, przyjmowane leki, negatywne doświadczenia związane z seksem, poczucie własnej atrakcyjności, poziom satysfakcji z relacji, itp. A z tym już możemy pracować. Jeśli chodzi o cechy osobowości kwestia dopasowania wydaje się być nieco bardziej skomplikowana. Wśród naukowców nie ma zgody które z cech charakteru „powinny” być podobne, a które „powinny” się uzupełniać. Zgadzają się w jednym – istnieją takie cechy, które powinny być symetryczne i takie, które dobrze, by były komplementarne (m.in.: pesymizm versus optymizm, mówca versus słuchacz). Być może to właśnie w teorii o komplementarności cech w relacji ma swoje źródło koncepcja o przeciwieństwach, które się przyciągają. Natomiast na pytania – które to z cech?, a także jakie są optymalne proporcje pomiędzy podobieństwami a różnicami w związku – tu już zgodności brak.
Gdy mówimy o wzajemnym dopasowaniu w relacji nie możemy zapomnieć o jeszcze dwóch ważnych teoriach. Pierwsza (biologiczna czy też ewolucyjna) zakłada, że przy wyborze partnera kierujemy się dopasowaniem wzajemnych układów immunologicznych. Chodzi o to, aby układ immunologiczny naszego wybranka był jak najbardziej odmienny od naszego. W ten sposób nasze potencjalne przyszłe dzieci powinny być odporne na jak największą ilość schorzeń. Druga teoria (doboru na podstawie motywów nieuświadomionych) zakłada, że wybierając partnera dopasowujemy go jako tego, który ma w posiadaniu klucz pasujący akurat do naszego zamka. Czym jest owy zamek? Czym jest owy klucz? Chodzi o możliwość odtworzenia pewnego emocjonalnego klimatu z domu rodzinnego (o odtworzenie określonych ról, mechanizmów funkcjonowania). Dopasowanie partnera odbywa się w sposób automatyczny, instynktowny i oczywiście nieświadomy.
Tyle nauka. Ja, jako psycholog praktyk zawsze zadaję sobie pytanie – jak mogę wykorzystać teorie naukowe do swojej pracy z pacjentami/klientami? Co może mi się przydać, aby realnie pomóc tym, którzy zgłaszają się do mnie po taką pomoc? Ba, jaki mogę zrobić użytek z tej wiedzy dla siebie? W końcu też żyję, komunikuję się z ludźmi, dokonuję wyborów. Przyglądam się powyższym założeniom. Co sobie myślę? Myślę, że na pewne kwestie np. na biologię (dopasowanie pod kątem odmienności układów immunologicznych) nie mam wpływu. Nikt nie ma. Na niektóre (wybór partnera pod kontem wspólnych wartości, potrzeb, zainteresowań etc; poziom libido; pogłębianie wglądu dotyczącego treści nieuświadomionych; itp.) – mam, przynajmniej do pewnego stopnia. No ale co w sytuacji, kiedy mój wybranek będzie podobnie wykształcony i będzie miał podobny pomysł na nasze wspólne życie, ale oboje będziemy tak dominujący, że tak czy inaczej staniemy przed pytaniem (że wrócę do początku) – to my jesteśmy dopasowani czy też nie? Czy jesteśmy dopasowani wystarczająco?
Dlatego też kiedy ja myślę o dopasowaniu – mniej zastanawiam się nad poszczególnymi cechami osobowości, statusem społecznym czy proporcją tego co symetryczne do tego co komplementarne. Nie łudzę się, że ktoś to kiedykolwiek dokładanie zbada, wyliczy i da nam gotową receptę na optymalny poziom dopasowania. Może część z nas by tak chciała. Może byłoby wtedy łatwiej: spełnia warunki dopasowania – dzień dobry, nie spełnia – do widzenia. Ale w moim poczuciu byłoby mniej barwnie. Płasko. Czy to nie ciekawe, że znamy udane związki gdzie wszystko działa, mimo że tak w gruncie rzeczy nie powinno? Pragnienie, żeby ktoś nam odpowiedział (psycholog, wróżka, horoskop) – „czy coś z tego będzie” jest pragnieniem w moim przekonaniu dziecinnym i zdejmującym z nas odpowiedzialność za nasze życie, nasze wybory, nasze relacje.
Ja o dopasowaniu nie myślę jak o zestawie określonych, w dodatku stałych danych. Dla mnie dopasowanie to ciągła praca – ścieranie się, negocjowanie, ustalanie, dochodzenie do porozumienia, uczenie się siebie, kształtowanie, rozwijanie, akceptowanie. Dopasowanie to proces. W dodatku nigdy się nie kończy. Dopasowanie to działanie, aktywność. To także nastawienie. Jeśli wierzę, że ten mężczyzna czy ta kobieta do mnie pasuje (co nie znaczy, że jest idealny/a, również nasze dopasowanie takie nie jest, ale dla mnie jest najlepszy/a) – każdą z jego/jej cech potraktujemy jako pasującą: albo jako podobną do naszej albo jako wzbogacające uzupełnienie, ewentualnie jako rozwojową lekcję do przepracowania.
Kiedy myślimy o dopasowaniu w ten sposób pytanie o to czy my do siebie pasujemy wydaje się być zupełnie niepotrzebne. Bo odpowiedź dzierżymy we własnych dłoniach.
.