Nie znam recepty na trwały i satysfakcjonujący związek. Ale z tego co obserwuję i słyszę jest kilka elementów, które istotnie na tę trwałość i satysfakcję wpływają. Jednym z nich jest rozmowa. Związki, w których partnerzy ze sobą nie rozmawiają wydają się być puste, martwe. Tak przynajmniej mówią o nich sami uczestnicy takich relacji. Związki te potrafią być trwałe, ale rzadko udane, dające radość. „Rozmowa, rozmowa, co takiego rozmowa?..Wielka rzecz. Każdy ze sobą jakoś tam rozmawia” – powiedziałby ktoś. Ot co. Nie chodzi o to, żeby rozmawiać ze sobą jakoś czy bylejak. Niekonstruktywne rozmowy bywają często tak daleko raniące, że zamiast zbliżać – oddalają. Dobrze, by rozmowa wpływała na pogłębienie więzi i zrozumienia. O czym więc należy pamiętać, żeby tak było istotnie w Waszych miłosnych relacjach?
1. Podejmuj rozmowę
Pamiętam jak na początku swojej pracy zawodowej rozmawiałam z jednym pacjentem. Nazwijmy go Adamem. Adam zgłosił się do mnie z powodu kryzysu w małżeństwie. Zachęcałam go oczywiście do rozmowy z żoną. „Czy to jest konieczne?” – zapytał. „A ma pan inny pomysł?” – odpowiedziałam pytaniem. Nie miał. Ale bardzo zaskoczył mnie kolejnym stwierdzeniem; „Nie myślałem, że będę tyle musiał rozmawiać, kiedy się ożenię”. Od siebie dodam, że Adam z żoną nie rozmawiał prawie wcale. Pomijając wymianę informacji dotyczących spraw technicznych – właściwie w ogóle. Dziś już nie jestem zdziwiona faktem, że naprawdę nie każdy wchodzi w związek z założeniem, że rozmowa jest ważna. Wręcz konieczna. Jest podstawą budowania więzi. Dlatego zachęcam Cię, żebyś zaczął myśleć o rozmowie w związku jako o elemencie kluczowym i mającym wiele zalet. Mianowicie: zbliża; pogłębia intymność; pozwala odreagować emocje, rozładować napięcie, wypowiedzieć myśli i ugłośnić potrzeby; pogłębia samoświadomość; umożliwia poznanie stanowiska drugiej strony, uzgodnienie czegoś, porozumienia się. I pamiętaj, że ważne jest jak rozmowę zaczynasz. Słynne „musimy porozmawiać” od razu budzi opór i niechęć. Nikt z nas nie lubi być zmuszany. „Potrzebuję z tobą porozmawiać” brzmi inaczej.
2. Wyjaśniaj na bieżąco
Nie doprowadzaj do nagromadzania spraw, emocji, pretensji, zarzutów. Chyba, że po najsilniejszych emocjach uznasz, że Ci minęło. Z doświadczenia jednak wiem, że to mija jedynie pozornie, by potem eksplodować ze zdwojoną siłą np. kiedy sytuacja się powtórzy. Nagromadzone treści wywołują reakcję nieadekwatną do konkretnej sytuacji, bo nasza reakcja jest skumulowana z poprzednią czy poprzednimi, które gromadzimy na dnie serca. Najczęściej skutkuje to partnera zaskoczeniem i żalem za niezrozumiałą awanturę. Dlatego też wyrażaj siebie na bieżąco. Mów o wrażeniach, odbiorze, przeżyciach. Nie odkładaj na później, żeby zgęstniały i zgniły. Oczyszczaj siebie i relację stale.
3. Daj sobie czas
Mówiąc o wyjaśnianiu na bieżąco nie zawsze mam na myśli – natychmiast. Czasem można i warto, ale pod warunkiem, że jednak potrafisz zapanować nad emocjami. Jeśli nie – może lepiej dać sobie chwilę na ochłonięcie. Pod wpływem emocji potrafimy mówić i robić rzeczy, których po czasie się wstydzimy, których żałujemy. Wtedy często przepraszamy. Ale słowa, które padły mogą okazać się nieodwracalne i na stałe bolesne. Lepiej nie robić rzeczy, za które potem musimy przepraszać. Potraktujmy takie sytuacje jako ostateczność i raczej „wypadek przy pracy”. Żeby uniknąć niekontrolowanych wybuchów – dajmy sobie chwilę na ochłonięcie. Może w tym pomóc chwilowy dystans (wyjście z pomieszczenia), ruch redukujący napięcie (spacer, trucht), odwrócenie uwagi (zajęcie się czymś) czy inne wybrane przez Ciebie sposoby. Każdy kto choć trochę siebie zna i obserwuje poczuje, kiedy będzie gotowy, by wrócić do rozmowy. Właśnie – rozmowy, nie awantury.
4. Zadbaj o jakość
Kiedy razem z moimi pacjentami/klientami rozbieramy prowadzone rozmowy na czynniki pierwsze okazuje się, że z reguły rozmawiamy w tzw. między czasie. Przy szybkim śniadaniu, kiedy wszyscy spieszą się do pracy, przy włączonym telewizorze, kiedy wolelibyśmy skupić się na akcji filmu, niż wysłuchiwaniu skarg i zażaleń itd., itd. Nic dziwnego, że ma mamy poczucie, że jesteśmy niesłuchani, że rozmowy wydają się być szarpane i zbyt emocjonalne. Rzecz banalna, ale jak się okazuje wcale nie tak częsta – bardzo istotne jest zadbanie o przestrzeń i atmosferę do rozmowy. O to, by mieć odpowiednią (niekiedy może nawet nielimitowaną) ilość czasu, żeby nic nas nie rozpraszało (TV, telefon, dzieci), żeby obie strony czuły, że wybrały ten moment, a nie zostały złapane w „pułapkę zmierzenia się z tematem”. Jeśli chcesz porozmawiać – zakomunikuj o tym partnerowi i zapytaj go, kiedy będzie miał czas i gotowość. Rozmowa jest ważna, dlatego potraktuj ją z szacunkiem.
5. Rozmawiaj, gdy jest dobrze
Są pary, dla których rozmawianie ze sobą jest podstawą, na której opiera się ich związek. Rozmawiają ze sobą o rzeczach ważnych i zupełnie nieistotnych. Tym osobom rozmowa nie kojarzy się z czymś, czego należy się obawiać. Znacząca jednak część par „poważnie” rozmawia ze sobą tylko wtedy, gdy mają „problem”. Partner kolejny raz coś zaniedbał, czujemy się skrzywdzeni, zranieni, niekochani, niewspierani, nie układa się nam w sypialni – podejmujemy rozmowę. Rozmawianie zaczyna kojarzyć się nam czymś kłopotliwym, nieprzyjemnym, jednym słowem – „znów trzeba będzie się z czymś zmierzyć”. Nie jest to konieczne. Zachęcam Was, żebyście podejmowali rozmowę nie tylko wtedy, kiedy coś Was gniecie, ale także wtedy, gdy jest dobrze. Rozmawiajcie o tym, co jest między Wami fajnego, z czego jesteście zadowoleni. Stwórzcie nowe ścieżki skojarzeń dla tego czym jest rozmowa.
6. Rozmowne rytuały
Oglądałam dawno temu film. Żadne arcydzieło, ale na leniwy wieczór z partnerem w sam raz – „Tylko miłość”. Pamiętam z tego filmu bardzo uroczy rytuał, jakiemu co wieczór poddawali się bohaterowie – małżeństwo z 15 letnim stażem (w tych rolach Michelle Pfeiffer i Bruce Willis). Siadali do wspólnej kolacji (albo nie) i streszczali wrażenia z minionego dnia. Zagajali temat w stały sposób: „Plusy – minusy?”. I każdy z nich mógł powiedzieć o tym, co dobrego i mniej przydarzyło im się w ciągu dnia. Pomyślałam wtedy, że taki rytuał to świetny pomysł. Pozwala uporządkować i podsumować dzień, umożliwia podzielenie się z najbliższą osobą tym co najważniejsze, sprawia, że siebie poznajemy i zbliżamy się do siebie każdego dnia. A gdyby jeszcze przyjąć zasadę, że jeden minus przypada na 3 plusy – poprawa nastroju murowana. Polecam, żeby każda para stworzyła sobie swój własny rytuał rozmawiania. Najlepiej codziennie, na pewno co najmniej raz w tygodniu – np. coniedzielny obiad plus rozmowa podsumowująca tydzień. Zasmucił mnie ostatnio jeden z moich klientów, gdy zapytałam go o czym marzy jego żona. „Nie wiem” – odpowiedział. „O czym śni, dlaczego tak bardzo lubi morze?” – drążyłam. Również nie widział. A gdyby mieli wspólny nawyk rozmawiania pewnie znałby odpowiedzi na wszystkie te pytania..
7. Podzielcie się czasem
Zadzwoniła do mnie ostatnio dawno niewidziana znajoma. Mówiła o zmianach, jakie u niej zaszły (nowy partner, zmiana mieszkania etc). Zapytałam co było powodem rozstania z poprzednim, bo kiedyś dobrze się znaliśmy i bardzo go lubiłam. „Za dużo mówiłam” – powiedziała. „Jak to?” – zdziwiłam się. Co miała na myśli? Okazało się, że gdy pomiędzy Karoliną, a Krzysztofem było już bardzo źle udali się na spotkanie do terapeuty. „Wiesz czego się o sobie dowiedziałam? Że moja rozmowa z Krzysztofem to właściwie mój monolog” – powiedział. Rzeczywiście. Przypomniałam sobie jak w przeszłości wyglądały moje rozmowy ze znajomą. Karolina mówiła, po czym kwitowała jednym stwierdzeniem: „To ustalone” lub „To jesteśmy umówione”. Za każdym razem była zawiedziona, gdy z mojej strony do realizacji ustaleń nie dochodziło. „To Ty się umówiłaś, nie ja. Nawet nie zapytałaś mnie o zdanie. Uzgodnienie to uzgodnienie, nie narzucanie własnej woli” – broniłam się. „Dziś już to widzę i zwracam na to uwagę” – wyciągnęła wnioski znajoma. Co prawda na uratowanie związku z Krzyśkiem było już za późno, ale z obecnym partnerem układa się Karolinie bardzo dobrze. Gdy zapytałam jak sobie radzą z tą Karoliny skłonnością – odpowiedziała, że dzielą się czasem po 10 minut każdy. Co za prosty i skuteczny sposób! – 10 minut ja, 10 minut rozmówca. Czasem najprostsze metody są najlepsze.
8. Mów o sobie
W swoim gabinecie pracuję ze świeżo upieczonym małżeństwem. Nadajmy im imiona Agnieszki i Pawła. Oboje zgodnie przyznają, że rozmów nie zaniedbują. Ale coś jednak w tych rozmowach nie idzie. Twierdzą, że z reguły kończą się kłótnią, wybuchem silnych emocji i spaniem w oddzielnych pokojach. „Chcemy naprawdę dobrze, ale wychodzi jak zwykle” – kwituje Paweł. Bardzo szybko ujawnia się przyczyna, z powodu której rozmowy Agnieszki i Pawła zamiast zbliżać – oddalają ich od siebie. Pozornie wydaje się być wszystko ok – znajdują regularnie czas, siadają, mówią. Ale właśnie – co i jak mówią? Ranią się, choć wcale tego nie chcą. Ich wypowiedzi mają wydźwięk wzajemnych pretensji, oskarżeń i roszczeń: „Wszędzie rozrzucasz swoje papiery, kubka nie ma gdzie położyć”, „ciągle tylko gderasz i gderasz, głowa mi już pęka”, „masz to natychmiast uporządkować” itp. W to wplatają jeszcze zawsze lubiane kwantyfikatory ogólne (zawsze, nigdy) i nieporozumienie gotowe. Kiedy rozmawiasz z partnerem mów jedynie o sobie – o tym co czujesz, co sądzisz, czego potrzebujesz, a nie o tym jaki partner jest. Mów o swojej perspektywie, a nie o prawdzie ogólnej. Powiedz o oczekiwaniach, ale nie żądaj. Wtedy partner nie poczuje się atakowany, krytykowany i nie będzie miał powodu, by się bronić czy stawiać opór. Ty też nie.
9. Wejdź w buty partnera, (odwróć role, otwórz się, zrozum)
Gdybym zadała Wam pytanie: Jeśli ze sobą rozmawiacie to po co? Co jest Waszym celem? Co byście odpowiedzieli? Wyobrażam sobie, że w deklaracjach pojawiłyby się różne „szlachetne” odpowiedzi, jednak z mojej obserwacji w gabinecie wynika, że z reguły rozmawiamy po to, żeby powiedzieć. Rzadziej, żeby usłyszeć, zrozumieć. Kto z nas nie miewa takich sytuacji kiedy rozmawiając tylko czeka na swoją kolej, żeby móc użyć swoich jedynie słusznych argumentów. A kiedy parter mówi – słyszymy, ale nie słuchamy, bo i tak wiemy swoje. Następnym razem, kiedy będziesz rozmawiał/a zrób inaczej. Nie koncentruj się jedynie na sobie. Odwróć role, postaw się w sytuacji partnera, „włóż jego buty”.Sprawdź czy rzeczywiście zupełnie nie ma racji? A może jednak. Może Ty poczułabyś podobnie będąc na jego/jej miejscu? A jeśli nawet nie – cóż, reagujemy różnie i to też jest w porządku. Jednym słowem – spróbuj zrozumieć perspektywę rozmówcy. Bo swoją rozumiesz zawsze doskonale. Nie zawsze Ci się to uda, ale przynajmniej wykonaj ten ruch. Nie tylko do siebie, ale i w stronę partnera.
10. Zadawaj pytania
Kilka miesięcy temu konsultowałam jedną parę małżeńską. Kornelia zgłaszała pretensje do męża o to, że nie czuje z jego strony zainteresowania jej sprawami i uczuciami. Miłosz znał te zarzuty, ale zupełnie ich nie rozumiał. Deklarował, że jest zupełnie inaczej, bardzo ciekawi go życie wewnętrzne i zewnętrzne żony. Próbowaliśmy sprawdzić skąd taka rozbieżność. Okazało się, że Miłosz naprawdę potrafi słuchać, co Kornelia wielokrotnie potwierdzała. „Za każdym razem, kiedy potrzebuję się wygadać Miłosz mnie słucha”. „To o co chodzi” – pytam. „O to, że robi to jakby od niechcenia. Gadam, to słucha. Nigdy np. o nic nie pyta”. Bingo. A więc chodziło o ciekawość mierzoną w ilości zadawanych pytań:) Absolutnie tego nie prześmiewam, wręcz przeciwnie. Zgadzam się, że pytania mają moc. Jeśli nimi nie zalewasz, nie służą do kontrolowania otoczenia – z reguły odbierane są przez rozmówcę właśnie jako wyraz zainteresowania. Dzięki pytaniom możesz dowiedzieć się, doprecyzować, pogłębić, nakierować – tyle korzyści. Oczywiście ich zadawanie, formułowanie, wyczucie momentu – to wymaga umiejętności. A te kształtują się poprzez praktykę. A więc do dzieła.
11. Słuchaj i okaż, że słuchasz (aktywne słuchanie, nie wyobrażenia)
Kornelia nie „dowierzała” Miłoszowi, że ten słucha jej z zainteresowaniem, ponieważ tego zainteresowania dostatecznie nie okazywał. Był zaciekawiony, ale nie dawał sygnałów w postaci zadawanych pytań. Wiele osób ma podobne odczucia – kiedy rozmówca czegoś nie pokazuje (ciekawości, troski itp), ten który mówi nie ma pewności czy faktycznie ktoś jest zaciekawiony czy zatroskany. Najczęstszym zarzutem jest ten, który dotyczy w ogóle faktu słuchania: „Czy Ty mnie słuchasz?”, „On mnie nie słucha”, „Ona nie potrafi słuchać” etc. Powyższe pretensje nie zawsze są zbieżne ze stanem faktycznym. Bardziej powinniśmy powiedzieć: „Nie widzę, nie czuję, że mnie słuchasz”. Dlatego tak ważne jest, żeby pokazać, że naprawdę to robisz. Że jesteś skoncentrowany/a, że nadążasz za tokiem myślowym rozmówcy. Pytania są jednym z elementów, którymi możesz okazać to, że jesteś w rozmowie naprawdę obecny. Inne to krótkie potakiwania (werbalne i niewerbalne), pozycja zwrócona w stronę rozmówcy, powstrzymanie się od dawania rad, cierpliwość, krótkie powtarzanie czyjejś wypowiedzi. Wszystko to nosi nazwę tzw. słuchania aktywnego. I jeszcze jedno, bardzo ważne – słuchaj, żeby naprawdę usłyszeć. Otwórz się na to co słyszysz. Nie po to, by potwierdzić swoje wyobrażenia, co rozmówca ma Ci do powiedzenia. Słuchaj (jakkolwiek patetycznie to zabrzmi) nie uchem, a sercem.
12. Dobieraj słowa
Ewa (40) zgłosiła się do mnie z powodu faktu częstego popadania w konflikty i nieporozumienia z otoczeniem. Głównie w pracy (Ewa prowadzi prawie 100 osobową firmę), ale w rodzinie (mąż, dwoje nastoletnich dzieci) ostatnio też atmosfera jest mocno napięta. Ewa mówi dużo, bardzo trudno jej przerwać, by coś skomentować. A kiedy mi się to udaje – Ewa od razu kwituje moją wypowiedź jednym stwierdzeniem: „Może źle się wyraziłam”, „Nie to miałam na myśli” albo „Widocznie użyłam nieodpowiedniego słowa, ale chodziło mi właśnie o to o czym Pani mówi”. Ponieważ nie chciałam popadać w nadinterpretacje – kilka razy zostawiłam to bez komentarza. Ale kiedy sytuacja zaczęła powtarzać się kilkakrotnie w czasie każdej sesji – przyczepiłam się. Czy to oznacza, że Ewa nie dobiera słów świadomie? Czy używane przez nią słowa nie mają znaczenia, dla tego co chce przekazać? Przyznaję się, że potrafię się słów uczepić. Dla mnie bowiem odzwierciedlają rzeczywistość myślową i uczuciową, mają też niesłychaną moc kreowania tych rzeczywistości. Dlatego zachęcam, żeby mówić świadomie. Ewa usłyszała o sobie, że jest krytyczna, oceniająca i nieprzyjemna. Czuje, że to niesprawiedliwa ocena, ale rzeczywiście jej język taki jest – ocenny i oschły. Nie jestem zdziwiona niechęcią ludzi wobec Ewy. „Czy naprawdę język jest aż taki ważny? Gadam różne rzeczy, nie zawsze dobrze pomyślę, a ludzie od razu się obrażają” – komentuje Ewa. Tak – odpowiadam. Język jest bardzo ważny. A ludzie nie wiedzą co masz na myśli. Ludzie słyszą co im mówisz. Słowa potrafią zranić do żywego, potrafią tez rozpuścić lód z serca. Dlatego myśl co mówisz, zarządzaj swoim językiem. I twórz słowem nową jakość Twoich myśli, emocji i relacji.
13. Zwróć uwagę na ciało
Mam koleżankę. Lubię ją, mniej jej narzeczonego. Z resztą jest niewiele osób, które darzą go sympatią. „Gbur, dziwak, oschły, zdystansowany, nieprzyjemny, nieprzytulny..” – to tylko część z opinii jakie krążą na jego temat wśród towarzystwa znajomej. Gdybym miała powiedzieć co wzbudza moja niechęć do niego to jego mało zachęcająca mowa ciała. Na spotkaniach jego ciało sprawia wrażenie jakby już chciało się ewakuować. Nawet jego serdeczny przyjaciel (jeden z nielicznych) powiedział ostatnio śmiejąc się przy tym życzliwie: „to ciekawe, że korpus Adama z reguły zwrócony jest w stronę wyjścia”. Głowa spuszczona nad talerzem, nos w telefonie, uporczywe ziewanie – trudno przyjąć, że dobrze się czuje i bawi na spotkaniach. Co ciekawe – gdyby zapytać Adama czy wszystko ok., zawsze odpowie, że świetnie. Gdy znajoma pyta czy chce iść do domu – słyszy od Adama, że jest znakomicie. Czy ktoś mu wierzy? Nikt. Dlaczego? Bo czytają co mówi jego ciało. Na przekaz jaki wysyłasz drugiej osobie składa się to co mówisz (40% przekazu) i to jak mówisz (60 przekazu). O tym CO już wspominałam. Co to jest to JAK?: Ton głosu, mimika, gesty, postawa ciała. Kiedy przekaz w całokształcie jest niespójny (jak u Adama, czyli co innego mówi, co innego pokazuje) wierzymy z reguły ciału. Używaj go świadomie.
14. Odmienne zdanie jest ok
Długo „namawiałam” moją pacjentkę Honoratę (35) na rozmowę z mężem. Z ciekawością wyczekiwałam na najbliższe spotkanie, wiedząc, że ma takową zainicjować. Przyszła na sesję jednak mocno rozczarowana. „Nic mi z tej rozmowy nie przyszło. Nic ona nie dała”.
Porozmawiałyśmy chwilę na ten temat. Co się okazało – Honorata poznała zdanie męża na kluczowy dla niej temat, a jego zdanie było zgoła odmienne od jej. Dodam, że wcześniej Honorata nie miała pojęcia co mąż mógłby sądzić na temat, który ją interesował. „No to coś jednak Pani wie” – upierałam się. „No wiem, ale co mi z tego? Nigdy się w tej kwestii nie zgodzimy, nigdy!” – żaliła się. „Być może” – potwierdziłam. Być może się nie zgodzą. Być może nigdy (choć nigdy niewiadomo) nie podzielą wspólnego stanowiska w tej sprawie. I co z tego? Rozmowa nie musi prowadzić (i nie zawsze prowadzi) do porozumienia rozumianego jako wspólnego stanowiska. Miło, jeśli tak się dzieje, ale nie to jest jej celem. Celem jest poznanie opinii rozmówcy, możliwość wypowiedzenia własnej, może podjęcie jakiś decyzji (również w związku z odmiennością poglądów), a przede wszystkim – bliskość.
15. Zakończ
Wisienką na torcie dobrej rozmowy jest jej uwieńczenie. Czasem może być to zadowalający nas kompromis, czasem wynalezienie nieoczekiwanego rozwiązania, czasem dobrze podjęta decyzja, zawarta umowa – jednym słowem jakaś puenta. Choćby taka, że skoro nic nie zostało ustalone, wracamy do rozmowy za tydzień. Najprzyjemniej jest, jeśli puenta jest przyjemna. Nie zawsze tak bywa, jednak pamiętaj, że nawet przy braku porozumienia rozmowę można zakończyć lepiej lub gorzej. I masz swoje 50% odpowiedzialności za decyzję które z rozwiązań wybierzesz. Jeśli tylko to możliwe zadbaj o dobry koniec. Powiedz na koniec rozmówcy coś dobrego . Wyciągnij z rozmowy jakąś korzyść i podziel się tym na głos. Dotknijcie się, pocałujcie lub chociaż podajcie sobie dłonie. Uśmiechnijcie się. Podziękujcie sobie, choćby za to, że rozmawialiście. Czasem nawet bardzo trudna i emocjonująca rozmowa z dobrym zakończeniem może być wartościowa. Spraw, by taka była. Ta, kolejna i następne