„Do szału mnie doprowadza, gdy mój partner próbuje mi mówić jak mam żyć!”
„Nie mogę patrzeć jak mojej żonie czas przecieka między palcami!”
„Najbardziej nie lubię w mojej przyjaciółce tego, że jest wygodna i cwaniakuje!”
„Nie znoszę chachmentów!”,
„Nienawidzę, gdy ktoś próbuje mi coś narzucać!”
„Wściekam się, gdy słyszę w telewizji tyle zapalczywości!”
Znacie TO? TO lub inne „nie znoszę”, „nie lubię”, „wkurza mnie”?
To teraz uwaga! Wszystko to co mówicie do innych albo o innych (lub chociaż myślicie) – należy powiedzieć też samemu/samej sobie. Jak to? Ano.
Ale po kolei. Zacznijmy od krótkiego testu.
Odpowiedzcie sobie na poniższe pytania:
Kto Cię „doprowadza do szału”?
Co Cię wyprowadza z równowagi?
Kogo nie lubisz?
Jakich cech lub jakiego zachowania wręcz nienawidzisz?
Co w innych jest dla Ciebie najbardziej nieznośne?
Co Cię szczególnie niepokoi w innych ludziach?
Kogo podziwiasz?
Jakie cechy lub zachowania wyjątkowo szanujesz?
Co Ci się w ludziach najbardziej podoba?
Co szczególnie cenisz u innych?
Co Ci się śni?
Czy jakieś sny się powtarzają?
Czy w Twoich snach powtarzają się określone postaci, motywy?
O czym najchętniej fantazjujesz (nie mówimy tu tylko o fantazjach erotycznych, ale o fantazjach w ogóle)?
Co lubisz sobie wyobrażać?
Wasze odpowiedzi to Wy.
Złości Cię lenistwo partnera? Ty też bywasz leniwy.
Niepokoi Cię egocentryzm innych? Ty też bywasz egocentryczny.
Nie chcesz jednak myśleć o sobie w ten sposób.
Ale spójrz dalej.
Podziwiasz swojego męża za asertywność? Ty też to potrafisz.
Cenisz u swojej żony zorganizowanie? Ty też możesz być zorganizowany.
Nie możemy zobaczyć w drugim człowieku czegoś czego nie ma w nas samych. Każda osoba pojawiająca się w naszym życiu jest odbiciem pewnej części nas. To może budzić nasz opór, wstyd i przerażenie, ale tak właśnie jest. Każdy z nas, czy mu się to podoba czy nie, ma swoją ciemną stronę. Swój CIEŃ, czyli wszystkie te aspekty naszej osobowości (nasze cechy, zachowania, skłonności), których wstydzimy się pokazać światu. Wszystko to, czego nie akceptujemy, nie chcemy. Wszystko to, za co boimy się oceny, potępienia, odrzucenia. Wszystko to, co naszym zdaniem nie zasługuje na miłość. Psychoterapeutka Katarzyna Miller o cieniu mówi tak:
„Cień oznacza ciemne, ukryte, nieużywane miejsce w nas, w które kultura i rodzice na jej usługach wyrzucają te cechy, właściwości, potrzeby, zachowania dzieci, które godzą w powszechną umowę o bezpieczeństwie i przyzwoitości. Te rzeczy zostają w nas,a le nie mamy z nimi świadomego kontaktu. Tak jak cień. Widzimy je tylko wtedy, kiedy padnie na niego właściwie rzucone światło.”
To światło to inni – jacy są i co robią, a co nas wyjątkowo porusza. Bo to właśnie w naszych
sympatiach, antypatiach, ocenach, przesadnych reakcjach, niezrównoważeniu w pewnych obszarach, impulsach, snach, fantazjach przejawia się nasz cień i jego różne aspekty. Autorem pojęcia cienia jest Carl Gustaw Jung, ale to w jaki sposób Jung myślał o cieniu różni się od tego jak myślimy o cieniu dzisiaj. Choć Jung był zdania, że „jest terapeutyczną koniecznością (…), żeby świadomość stanęła twarzą w twarz z cieniem”, to słynny analityk widział cień jedynie jako to miejsce, które skrywa negatywne aspekty nas samych. Dzisiejsi psychoterapeuci pracujący z cieniem po pierwsze widzą, iż każdy negatywny aspekt zawiera w sobie jego przeciwieństwo (aspekt pozytywny, który skrywa w sobie moc i potencjał twórczy), a po drugie, oprócz ciemnego cienia wyróżniają też cień jasny. Ciemny (negatywny) zbudowany jest z nieakceptowanych, nieprzyjętych przez nas cech, które potępiamy u siebie i innych; jasny (pozytywny) z kolei z cech, które mocno cenimy u innych, z naszych zwiniętych z jakiegoś powodu mocy, zasobów i talentów.
Swój cień warto znać. Po co? Kiedy upychamy fragmenty siebie w piwnicy naszej świadomości i nieświadomości to zużywamy masę energii na ich ukrywanie. To sprawia, że możemy czuć się wyczerpani, ospali, bez życia. Próba udawania kogoś kim nie jesteśmy sprawia, że trwamy w stanie wojny samego ze sobą, a to również pochłania siły. Ponieważ świat zewnętrzny jest odbiciem naszych wewnętrznych zmagań pozostajemy w stanie wojny również ze światem. To męczy. Brak dostępu do własnego cienia sprawia, że stajemy się apatyczni, mało witalni, wylęknieni, zawstydzeni, agresywni. Niebezpieczeństwo niezbadanego cienia powoduje utratę naturalnych zdolności. Obniżeniu ulega umiejętność odczuwania radości, spokoju, mądrości, twórczości, szczęścia, głębia odczuwania. Ceną jest utrata naszej prawdziwej natury, kontaktu ze sobą i swoją duszą, niskie samouznanie. Odcięcie się od własnego cienia sprawia, że nie żyjemy pełnią życia.
Jak to się dzieje? Załóżmy, że wypierasz złość. Wraz ze złością pozbywasz się również dostępu do jej pozytywnego aspektu, np. zdolności do bronienia swoich granic, do wyrażania niezadowolenia czy sprzeciwu. Odcinając się od zazdrości odcinasz się też od swojej opiekuńczości. Negując w sobie egoizm pozbawiasz się umiejętności dbania o siebie. Zaprzeczając swojej uległości odcinasz sobie umiejętność współpracy. Spychając z pola widzenia swoją chciwość odpychasz od siebie zdolność do zadbania o własne potrzeby. I tak dalej. Każdy negatywny aspekt zawiera w sobie pozytywny i potrzebny. Nie możemy odciąć się selektywnie, tylko od jednego z ich. Wspomniałam też o tym, że w cieniu ukrywamy nie tylko to co wydaje się negatywne. Cień przechowuje każdy naturalny impuls i uczucie, których kiedykolwiek się wstydziliśmy. To może być np. impuls wynikający z naszej kreatywności, odwagi, tendencji do eksperymentowania, ochoty na flirt, aktywności itp. Wyobraźmy sobie, że jako dziecko lubiłeś chodzić po drzewach. Twoja mama, bojąc się o Ciebie, lub będąc zmęczoną praniem Twoich brudnych ubrań, lub też zawstydzoną z powodu tego, że chodziłeś po drzewach sąsiada – krzyczy na Ciebie o te nieszczęsne drzewa. I żali się innym, że „jej syn to ma owsiki w tyłku, na chwilę nie usiądzie, tylko lata i lata, skaranie boskie z tym dzieciakiem, ten synek sąsiadki to skarb, taki grzeczny, ułożony, zawsze czysty, z książeczką pod pachą, a nie taki szałaput jak jej”. To może wystarczyć, aby widzieć swoją odwagę i aktywność jako „niepoprawne”, zdusić ją w sobie, a potem podziwiać te cechy u innych. Poznanie swojego cienia daje wolność do bycia tym kim się jest. Przynosi ulgę, lekkość i radość. Uwalnia energię, kreatywność, twórczość, pomaga nie oceniać innych, mieć lepsze relacje. Odciąża z poczucia winy i wstydu. Poznanie swojego cienia daje też szansę na zmianę. Nie możemy czegoś zmienić, jeśli tego nie widzimy.
Jak zacząć poznawać swój cień i zacząć z nim pracować?
Możemy zacząć poznawać swój cień właśnie poprzez obserwowanie swoich reakcji i przyznanie, że sami bywamy czasem tacy jak Ci inni, co tak nas drażnią. Potrzebujemy przestać walczyć (czyli zaprzeczać, wypierać, ukrywać, kontrolować) i zacząć przyjmować odrzucone części nas samych. Pogodzić się z nimi. Potrzebujemy zaakceptować własną niedoskonałość. W tym niełatwym procesie przydatne nam będzie dużo odwagi, uczciwości i współczucia wobec samego siebie. Ostatnim krokiem na tej drodze jest uwolnienie negatywizmu i transformacja. Polega na odnalezieniu w sobie pozytywnego, jeszcze nieożywionego odpowiednika cechy negatywnej, którą widzimy tak u innych, jak i u siebie. Na przykład:
„Złości mnie, gdy inni ludzie są aroganccy”
„ Przyznaję, że sam bywam czasami arogancki, choć mogę nie zdawać sobie z tego sprawy i nie zawsze to widzieć”
„ Mam pewność siebie, której dotąd nie używałem w pełni. Decyduję się działać tak, jak gdybym był pewny siebie bez bycia aroganckim.”
Jak powiedział Oscar Wilde: „Nie bój się cieni, one świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło”.